Nathan
Teraz już z górki, po tym jak czekałem na lotnisku za
samolotem z kilka dobrych godzin. Dla Rose – warto. I tak nie było źle bo fanki
mnie otoczyły, więc godzinę mniej. Z
Londynu miałem wylecieć lada chwila, bo
około 5 rano, czyli w Polsce miałem być tak około 7. Dobrze, że mogę liczyć na
Bellę.
Słuchawki na uszy i lecimy.
Bella
- Kurna, się mu
zachciało o 8 rano do Polski przyjeżdżać. – mruknęłam pod nosem, jedząc
śniadanie.
Ale dobra, już zrobię dla niego wyjątek – dla Rose. Poszłam
się ubrać – jeansy, bluzka, koszula i koturny. Była godzina coś po 6.00.
O 6.40 czekałam już na dworcu, za pociągiem, a raczej już
wchodziłam do niego. Trochę sobie pojadę, więc wybrałam numer do Sivy.
- Cześć misiek. – powiedziałam do słuchawki.
- Hej. Bella, coś się stało?
- Nie nic, a co?
- Nigdy nie dzwoniłaś tak wcześnie…
- Obudziłam cie?
- Yy… niestety tak…
- Ojej, to przepraszam. – dotknęłam ust palcami.
- Jak tam? Wytłumaczyłeś wszystko Nathanowi?
- Tak.
- Uwierzył?
- Chyba tak. Pojechał teraz do Gloucester.
-Ahaa. – lekko się
zaśmiałam.
- A co u ciebie?
- Dobrze, jadę po koleżankę na zakupy. – znowu się lekko
uśmiechnęłam.
- Aha. Tak wcześnie?
- No. Tak mi kazała.
- Yhym.
-Dobra, to śpij dalej. Dobranoc. – zaśmiałam się. – Kocham cię. Pa.
- Ja ciebie też. Miłego dnia. Pa skarbie.
Nareszcie. Wysiadłam z pociągu i powędrowałam na lotnisko.
Za dużo ludzi się nie kręciło, tak jak na przykład po południu.
- Hej Nathan.
– przywitałam się, kiedy zobaczyłam przyjaciela.
-Cześć.
Podeszliśmy do siebie, żeby zrobić przyjacielski uścisk.
- Do kiedy jesteś?
- Nie wiem, zobaczę. Mam góra cztery dni.
- Aha. Rozumiem. To zbierajmy się.
Poszliśmy w stronę dworca – ja drugi raz.
Rose
Dzisiaj wyjątkowy dzień. Wstałam szybko o 7.00. żeby się
wyrobić. Szybko zeszłam do kuchni. Nie miałam pomysłu co by tu szybko
przygotować, więc uszykowałam tych parę durnych kanapek, do tego sok
pomarańczowy i truskafffki. Wszystko położyłam na tackę i ruszyłam z powrotem
na piętro.
- Wszystkiego Najlepszego z okazji rocznicy ślubu. – tak
dzisiaj była ich rocznica – 18, bo rok wcześniej się żenili niż przyszłam na
świat.
Rodzice podnieśli się z łóżka.
- Ojejku. – zdumiała
się mama.
- Dziękujemy. – powiedział tata.
- Nie ma za co. Wasze święto. – dochodziła już 8.00. zaraz
mieli szykować się do pracy.
- Dobra, zjemy śniadanie i musimy się szykować.
- Pamiętasz, że masz dzisiaj wcześniej wrócić?
- Tak, tak. Pamiętam. – uśmiechnęła się mama.
- A co jest? – zapytałam zaciekawiona.
- Nie ważne. – prychnął tata.
Rodzice mieli wychodzić już do pracy, aż tu nagle rozległ
się dzwonek. Mama poszła otworzyć. Wróciła z najmilszą rzeczą jaką mogłabym
sobie wymarzyć.
- Nathan! – krzyknęłam i podleciałam do chłopaka, żeby go
przytulić.
- Teraz mi wybaczysz? – szepnął mi do ucha.
- Oczywiście! – dostał ode mnie buziaka w policzek (nie
chciałam całować się z nim przy tacie). – Tato, to jest właśnie mój chłopak –
Nathan. Nie umie mówić po polsku… - szepnęłam mu. Podali sobie dłonie. Uśmiechnęli
się do siebie.
- Szkoda, że się nie dogadamy, ale może kiedyś… –
powiedział. Szybko przetłumaczyłam Nathanowi.
- Też tak sądzę. –
odpowiedział chłopak, a ja szybko przetłumaczyłam ojcu.
- Nie ma co, musimy się zbierać. – przypomniała tacie mama.
- Tak. To miłego dnia, wam młodzi życzę.
- Dziękujemy. Wzajemnie! Pa. – pożegnałam ich.
- Co ty tu robisz Nath? – spytałam go, kiedy nareszcie
zostaliśmy sami.
Cały czas spoglądałam na niego i nie odrywałam oczu, on tak
samo.
Przysunął się do mnie, złapał za pośladki i podniósł do
góry. Zaczęliśmy się całować. Mało brakowało a doszłoby do „tego”. Wtedy
usłyszeliśmy otwierające się drzwi. Szybko zeskoczyłam z objęć Nathana. To była
mama.
- Kluczy zapomniałam, bo pomyślałam, że na pewno będziecie
chcieli gdzieś wyjść. – powiadomiła nas. Posłałam Nathanowi tylko łobuzerski
uśmieszek.
- Nareszcie. – szepnęłam kiedy mama wyszła. – To ja pójdę
się przebrać. – uśmiechnęłam się.
- Czemu?
- W piżamie jestem, nie widzisz?
- Nie. – złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Oj… chyba jesteś głodny. – usłyszałam jak mu burczy w
brzuchu.
- Może troszkę. – pokazał palcami.
- Chodź do kuchni, zrobię ci coś do jedzenia. – machnęłam
ręką w stronę kuchni. - Co chcesz? Płatki, kanapki? Może coś innego?
- Ciebie. – uśmiechnął się.
- Do jedzenia… A tak przy okazji… nie gniewasz się już na
mnie?
- Oczywiście, że nie! – złapał mnie za biodra i podniósł do
góry.
- Dobra, ale teraz nie wygłupiaj się, bo musze ci coś zrobić
do jedzenia. Będziesz tak łaskawy i zastawisz mnie na ziemie?
- No dobra.
- Dziękuje. – pocałowałam go.
- Mam ochotę na kanapki… chyba.
- Dobra, zaraz ci coś zrobię.
- Mogę wziąć prysznic? Bo całą noc spędziłem na lotnisku.
- Jasne. Właśnie, jak tu sam dotarłeś? A w ogóle za niecały
tydzień macie koncerty prawda?
- Nie ważne skąd to się wziąłem. Mam góra trzy dni.
- Ty niegrzeczny…
- Może niegrzeczny, ale kochany… co?
- No tak, kochany to ty jesteś. Proszę. – podsunęłam mu
kanapki pod nos.
- Dziękuje kochanie. – chłopak zaczął zajadać się
kanapkami. – Fajny ten twój tata.
- Dziękuje. Ja nie mogę doczekać się, kiedy poznam twoją
rodzinę. – uśmiechnęłam się.
- Jeszcze rok…
- Niestety… Aha… byłabym zapomniała… Musisz mi w czymś pomóc…
- Dajesz.
- Anka, zakochała się w takim koledze… Robercie…
- I co w tym związku?
- Chodzi o Jay’a. Ona bardzo go lubi… nie chce, żeby się na
nią wkurzył czy coś.
- No dobra, zobaczę co da się zrobić…
- Dziękuje. – pocałowałam go w czoło.
- Byłbym zapomniał… dzisiaj prowadzisz mnie do tego całego
Alka.
- Nie.
- Czemu?
- Bo nie chce go widzieć?
- Ale ja musze z nim pilnie porozmawiać.
- Ale nie rozumiesz, że nie chce go widzieć!?
-To nie będziesz na
niego patrzeć.
- Idź już, wiesz!
- Dobra, spokojnie. Kocham
cie.
-Ja ciebie też.
- To ja może pójdę wziąć ten prysznic.
- Okej.
Nathan wziął prysznic orzeźwiający, a ja poszłam- nareszcie-
się ubrać. Na dworze był upał. Założyłam więc krótką spódniczkę, bokserkę i
sandały. Ogarnęłam trochę pokój ( żeby nie było wstydu). Po 10 minutach chłopak
wyszedł z łazienki.
- O wyglądasz zdumiewająco olśniewająco. – uśmiechnął się
Nath.
- A tobie coś się stało? – zaśmiałam się.
- Nie nic. Mam coś zaśpiewać?
- Niby co?
Usłyszałam kawałek piosenki Personal Solidier.
Prawie że podbiegłam do niego i zaczęliśmy się całować. Znowu uniósł mnie do góry. Nath szedł „na ślepo” do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku. Teraz nie marzyłam o niczym innym tylko o nim. Oj, pragnęłam go bardzo mocno. Powoli, ale to powoli zaczął ściągać moją bluzkę. Ja zrobiłam tak samo. Z sekundy na sekundę mieliśmy na sobie coraz mniej ubrań, a ile też miałam. Byłam już gotowa wybaczyć mu na dobre.
Prawie że podbiegłam do niego i zaczęliśmy się całować. Znowu uniósł mnie do góry. Nath szedł „na ślepo” do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku. Teraz nie marzyłam o niczym innym tylko o nim. Oj, pragnęłam go bardzo mocno. Powoli, ale to powoli zaczął ściągać moją bluzkę. Ja zrobiłam tak samo. Z sekundy na sekundę mieliśmy na sobie coraz mniej ubrań, a ile też miałam. Byłam już gotowa wybaczyć mu na dobre.
Alek
Postanowiłem, ze wybiorę się do Anki, może ona mi pomoże w
odzyskaniu Rose. Kurna, co ja narobiłem. To wszystko przeze mnie, ale nie,
Robert mnie ostrzegał. Jaki ze mnie debil. Ja pier*ole. Jedyna nadzieja w Ance.
Mogłem se jakąś inną laskę do łóżka znaleźć. Zachciało mi się „mojego
kochanie”, którego i tak już nigdy nie będę miał przez tego dupka. Skradł mi ją
i już za późno.
Zadzwoniłem dzwonkiem. Czekałem tylko kilka sekund.
- A ty czego tu? – odezwała się.
Następna mnie nienawidzi.
- Chce z tobą pogadać. Błagam. – złożyłem ręce.
- No dobra, właź.
Zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Ku mojemu zdziwieniu
zastałem tam Roberta, mojego najlepszego kumpla.
-Siema. – Robert wstał, żeby się ze mną przywitać.
- Siema. Co tu
robisz?
- Nie mogę, a ty, niby to co?
- Przyszedłem pogadać.
- Ooo… teraz żałujesz? A jak ci mówiłem, to co, do słupa?
- No dobra, sory stary.
- Ty mnie nie przepraszaj tylko Rose.
- Byłem u niej.
- Czyś ty zgłupiał! Człowieku, ale teraz to narobiłeś. –
wkurzyła się na mnie Anka.
- Niby co?
- Gówno! – warknął Robert.
- Dobra, dobra. – „uspokoiła” nas Anka. – To co ode mnie
chcesz?
- Chce, żebyś powiedziała Rose, że już więcej jej nie
skrzywdzę i czy możemy zostać na nowo przyjaciółmi… bardzo mi na niej zależy…
- Trzeba było wcześniej pomyśleć! – wnerwił się kumpel. –
Jesteś głupi i tyle!
- Tak wiem. – przytaknąłem. To akurat była prawda.
- No dobra… - widocznie Anka się zlitowała. – Widzę, że ci
zależy…
- Tak. Dziękuje. – podszedłem do niej i uściskałem ją.
- Wyluzuj. Zrobię tylko co się da, bo nie wiem, czy da się
namówić. Rose tak łatwo się nie daje.
- No wiem… ale i tak ci dziękuje, że zdecydowałaś się.
- Drobiazg.
- To ja już będę leciał.
- Nie zostajesz?
- Nie chce wam przeszkadzać… - uśmiechnąłem się do Roberta.
On mrugnął okiem.
- No dobra, jak chcesz. – powiedziała.
- To lecę. Nara.
- Pa.
Do domu został mi niecały kilometr (taka była odległość ode
mnie do Anki). Przemyślałem na nowo parę spraw. Ciekawe jakby sprawa się
potoczyła, gdybym pojechał z nią na ten koncert albo gdybym z nią był.
***
Leżałam obok Nathana w samej bieliźnie. Było mi tak dobrze,
ja nigdy. Nie mogłam sobie zdać z tego
sprawy, że straciłam dziewictwo z takim tam Nathanem Jamesem Sykes'em.
Głaskał moje włosy, jakbym była jego małą córeczką. Jestem
chyba najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem.
Uśmiechnął się do mnie. Taki wyraz twarzy widziałam u niego
po raz pierwszy, jakby chciał ofiarować mi całe życie. Na ułamek sekundy
spojrzałam się w stronę zegara. Rzuciła mi się w oczy godzina – 14.00. O jasny
gwint. Niedługo mieli przyjechać rodzice, a ja kompletnie zapomniałam.
- Ups… wstajemy. To znaczy ja musze. Możesz odpoczywać. – uśmiechnęłam się, dałam mu
buziaka w czoło i zeszłam z tapczanu.
- Czemu?
- Rodzice.
- O cholera. Zapomniałem.
- Ja właśnie też.
Założyłam to co miałam na sobie wcześniej. Nate wyciągnął ze
swojej torby nowe ciuchy. Ubrani zeszliśmy na dół, do salonu.
Kilkanaście minut później rodzice przyjechali z pracy.
- Cześć kochani! – powiedziała mama.
-Cześć . A wy już?
- Jak widać. Szef nas zwolnił godzinę wcześniej.
O kurka. Ale byłaby wpadka, jakby nie spojrzała się na
zegarek.
- A, to fajnie. – odpowiedziałam, po przemyśleniu spraw.
- No, a wy co robiliście, ciekawego?
- Telewizor.
- Nie macie lepszych zajęć? Tylko aby te oczy psujecie
sobie.
- Właśnie mieliśmy zamiar wyjść na mały spacer.
- Aha. To zaczekajcie jeszcze chwile, tak z pół godzinki.
- Jasne.
Mama poszła na górę razem z tatą.
Po kilkunastu minutach zeszli w eleganckich strojach. Mama
miała piękną sukienkę, a tata garnitur.
- Oo… jak ładnie, do restauracji się wybieracie?
- Tak. – powiedział tata.
- Wrócimy jutro, bo będziemy nocować w hotelu.
- A… no to miłej kolacji! Do zobaczenia. – pożegnałam się.
- Dobranoc. – zaśmiali się obydwoje.
- To co idziemy się gdzieś przejść? – zaproponowałam
Nathanowi.
- Czemu nie.
Zdecydowałam, że pójdziemy w stronę boiska. Tam chyba
jeszcze go nie prowadziłam.
- Idziemy do Alka. – powiedział.
- Po co?
- No musze z nim porozmawiać…
- Lepiej nie.
- Rose proszę, nic mu nie zrobię.
- Nie wierzę. – uśmiechnęłam się.
- To pójdźmy tam i się przekonasz.
- No dobra, niech ci będzie, ale coś mu zrobisz…
- Spokojnie. – uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
Staliśmy już pod drzwiami domu Alka. Minęło kilka minut. Już
mieliśmy się wycofać, aż tu nagle, zza drzwi wychylił się chłopak.
- Cześć. – odezwał się i padł na kolana.
O co mu chodzi? , pomyślałam.
- Śmiało uderz mnie. – powiedział do Nathana.
Nate szykował już rękę, gdy właśnie zrobiło mi się… żal. Tak
właśnie żal. Może to był debil, ale strasznie mi się zrobiło go żal.
- Czekaj. – położyłam rękę na uszykowanej „procy”. – Czemu
chcesz, żeby Nath cie uderzył?
- Bo na to zasłużyłem.
- Ma racje. – wtrącił się Nathan.
- Dalej wal.
Nath tak bardzo nie mógł się powstrzymać, że w końcu uderzył
chłopaka.
- Na reszcie. – powiedział, a z nosa wypłynęła mu krew.
- O Boże, ty krwawisz! – przestraszyłam się. Widząc krew od
razu robiło mi się niedobrze.
- Oj chłopie, trzymaj ją. – powiedział Alek do mojego
ukochanego. Więcej już nic nie słyszałam.
Obudziłam się, prawdopodobnie na kanapie w salonie Alka. Tak,
to u niego. Dobrze znałam to miejsce.
- Aż tak cie bierze na widok krwi? – zapytał Nathan.
- Yy… chyba tak. – lekko się uśmiechnęłam.
- Jak się czujesz? – spytałam Alka.
- Nie bój się, krew mi już chyba nie leci. – mrugnął okiem.
- Zaraz może lecieć jeszcze mocniej. – zacisnął zęby Nate.
- Chcesz, żebym znowu zemdlała?
- Nie koniecznie.
Alek podszedł do Nathana i wyciągnął dłoń w jego kierunku.
- Przepraszam was za wszystko, za te kłopoty, za to, że
kocham Rose…
- Oszczędź mi szczegółów. – poprosił Nath.
- Alek, ja naprawdę cie lubiłam. Ale teraz jakoś nie umiem
ci zaufać.
- Wiem, zawiodłem cie. Przepraszam naprawdę.
- No nie wiem…
- Pamiętaj… jeżeli
jeszcze raz dotkniesz jej jeśli nie będzie chciała, albo w dość nietypowy
sposób… naprawdę już po tobie. – zagroził mu Nath.
- Spoko.- odpowiedział Nathanowi. - Zaczekam aż się namyślisz. – spojrzał się na
mnie.
– Chyba czuje się już lepiej. Chodźmy stąd. – powiedziałam
do Nathana.
- Z miłą chęcią.
Szłam przodem. Ja wyszłam już na zewnątrz domu, a Nathana
nadal nie było widać.
- Ja pierdziele, nie wytrzymałby jakby go nie uderzył… - z
tego, że nie byłam odporna na widok krwi nie chciałam tam wchodzić.
Zobaczyłam Nathana wychodzącego z Alka domu. Poprawiał swój
full cap.
- Nie dotrzymałeś słowa. – powiedziałam do niego.
-To było ostatni raz…
- Jesteś pewny?
- Dla ciebie zrobię wszystko.
Poszliśmy w stronę mojego domu. Ciągle zadręczały mnie
myśli, że z Alkiem jest nie dobrze. Wybrałam do niego numer.
- Cześć. – mówiłam po
polsku, żeby Nath nie zrozumiał. – Wszystko z tobą okej?
- Łeb mnie boli, ale poza tym wporzo. Od kiedy tak się mną
interesujesz?
- Chciałam sprawdzić czy żyjesz.
- A co on niby mógł mi takiego zrobić…
- To miłego dna życzę.
- Nawzajem. Pa kochanie.
Rozłączyłam się. Jego charakter nadal się nie zmienił,
przynajmniej odkąd byłam z Nathanem. Normalnie zmienił się nie do poznania.
- Do kogo dzwoniłaś.
- Do mamy, czy na pewno przyjadą dopiero jutro. –
uśmiechnęłam się.
- Aha. I co powiedziała?
- Że jutro.
_____________________________________________
I jest romansidło :D
Dlatego, że nie umiem opisywać takich scen, nie opisałam tak szczegółowo. :p
Na pewno pomogłaby mi w tym jedna koleżanka z ławki, która po części tu występuje ;p - edussss - wiesz o kogo chyba chodzi nie... xD
Jeszcze kilka rozdziałów i zdecydowałam, że będzie KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ :D
A więc tak... co o tym sądzicie? :D
Dedyk dla:
edussss
Daria Miczke
LiNkA
Miu Bry
i♥ nathan
Nadia Kowalska
Ślicznie Wam dziękuje :********
_____________________________________________
I jest romansidło :D
Dlatego, że nie umiem opisywać takich scen, nie opisałam tak szczegółowo. :p
Na pewno pomogłaby mi w tym jedna koleżanka z ławki, która po części tu występuje ;p - edussss - wiesz o kogo chyba chodzi nie... xD
Jeszcze kilka rozdziałów i zdecydowałam, że będzie KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ :D
A więc tak... co o tym sądzicie? :D
Dedyk dla:
edussss
Daria Miczke
LiNkA
Miu Bry
i♥ nathan
Nadia Kowalska
Ślicznie Wam dziękuje :********
Dziękuję za dedyk^^
OdpowiedzUsuńUhhh żajebiszczy czekam na nexta:*
MAM NADZIEJĘ ŻE BĘDZIE SZYBKO:D
Weny życzę^^
Co ja sądzę? Że ten rozdział jest FANTASTYCZNY!!! Ewentualnie BOSKI!
OdpowiedzUsuńNathan no nie mógł się powstrzymać i dobrze, że mu przywalił
Nie martw się, ja też nie potrafię opisywać takich scen
Czekam na następny! Właściwie to nie mogę się już doczekać następnego!
Dzięki za dedyk!
Weny kochana
boski rozdział <3
OdpowiedzUsuńno ja wiem o kogo chodzi, jak mogła bym nie wiedzieć ;]
haha xD
dawaj nexta! szybko!
Zajebisty!
OdpowiedzUsuńNapisz w next, że tego Alka samochód przejechał! Albo, że się zabił! Poprostu ma zniknąć, bo mnie wkurza i skończy z taką akcją jaką zrobił mu Nathan tylko o wiele gorszą!
Sorry, że tak pisze ale świeżo co po bójce z kolegą. Złamany nos ma bywało gorzej.
Masz mi szybko naxta dawać!
Weny dużo życzę!
Pozdrawiam
Indica
Uhuhu ^^ No no ;D
OdpowiedzUsuńCudny ;D Ale to wiesz ;P Juz nie moge sie doczekac nexta ; )
Weny ;*
Genialny rozdział!
OdpowiedzUsuńDobrze, że Nathan mu przywalił! Hhaha, ma za swoje, zreszta sam chciał ^^ coo za głupek z niego on nie może mówić do Rose, kochanie!!!
Nie, nie nie, nie może, zgadzam się z Indica, niech on zniknie!
Dobra bierz się za next'a
Weny !!! ^^ :D:D:D