sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział 20


Chłopcom zostały już tylko 4 dni w Polsce.
Anka miała być w moim domu o 10.00, a jeszcze wcześniej powiadomiłam Jay’a, żeby się przygotował. Tego się nie spodziewałam – szybko ogarnął się i wyszedł w kierunku, w którym szła Anka.
- Patrzcie! – zawołałam pozostałych, żeby wyjrzeli przez okno.
- Nie no! – krzyknął Tom. – Czy ja dobrze widzę?
- No, Jay idzie po dziewczynę! – zaśmiał się Nathan.

Kilkanaście minut później byli już z nami.   
- To co pokarzesz mi te zdjęcia? – zapytała Anka.
- Fakt. Już się robi. – podłączyłam aparat do telewizora.
Niektórzy oglądali je po raz drugi i wcale nie narzekali na nudę.
- Super! – rzuciła Anka. – Ale się pozmieniało, dawno tam nie byłam.
- No trochę, nawet… - uśmiechnęłam się.
- Nie wiem jak wy, ale ja mam ochotę pograć sobie w siatę.- zaśmiała się Laura.
- Dobry pomysł. – przyznał Tom. W tym samym momencie odwiedzili nas Bella i Seev.

- Teraz będzie po równo. – powiedział Jay.
- To idziemy. – Laura poprowadziła wszystkich na boisko.

- Kto z kim? – zapytał Tom.
- To może podzielmy się na pary? – zaproponowała Bella.
- Pasuje. To my będziemy z Rose i Nathanem. – poinformował Tom.
- Okej. – powiedzieliśmy razem.
Gra zaczęła się. Na początku, na prowadzeniu była przeciwna grupa, ale z czasem udało nam się to zmienić .
-Jest! – krzyknęła Laura, kiedy było 25 do 20. – Mamy seta! – przybiła każdemu po kolei „piątkę”.
- Pierwszy set jest wasz, ale drugi na pewno będzie dla nas. – powiedziała Bella i wyciągnęła język na Laurę.
- Naprawdę?! Zobaczymy. – zrobiła złowrogi uśmieszek. – Zróbmy naradę.
- Dobra. -Każda grupa obczaiła, co mają robić.
 Rzeczywiście, w drugiej połowie meczu szło im lepiej, jednak Laura wkurzyła się i nie chciała do tego dopuścić. Szliśmy łeb w łeb. Ostatnie pięć punktów. Najpierw serwował Nathan. Udało mu się zdobyć 3 punkty, ale za czwartym razem przejęli piłkę. Laura nie dała za wygraną. Była jej kolej serwowania, dzieliły ją tylko 3 punkty. Ale jak im nawbijała…
- Cholera! – krzyknęła Bella.
- Haha! I co? A nie mówiłam, że wygramy… - powiedziała dumnie Laura. Podczas gdy kuzynki się kłóciły mi robiło się coraz słabiej…
Nie wiedziałam co się stało. Kiedy się ocknęłam leżałam już na skórzanej sofie w salonie.
- Rose, słyszysz mnie? – spytał Nathan.
- Tak, co się dzieje? – spytałam oszołomiona.
- Zemdlałaś na boisku, Nathan z Tomem zanieśli cię do domu.  – powiedziała przestraszona Laura.
- Coś ty? – nie mogłam uwierzyć, w to co mówią.
- Tak, naprawdę. – powiedział Nathan i podał mi szklankę wody.
- Dziękuje. – odpowiedziałam i od razu przyłożyłam szklankę do ust.
- Może to  przez słońce? – rzuciła Bella.
- Może za dużo wysiłku naraz… - ciągnęła Anka.
- Pewnie tak… - odpowiedziałam szybko. – lekarz kazał mi się nie przemęczać.
- Już dobrze się czujesz? – spytali.
- Tak.
- Nie możemy cie tak przemęczać… - powiedział Nathan.
- Po prostu słonce mi nie służy…
- Ty już się nie wymiguj. – rzucił stanowczym głosem  Tom.
- Racja. – poparła go Laura.
- No dobra, ale mam nadzieje, że nie dzwoniłaś do mojej mamy…
- No patrz… Zapomniałam. – zrobiła krzywą minę. - To teraz zostajemy w domu. 
- NIE! Przecież nie będziecie cały czas ze mną…
- Jak nie, musimy ci pomóc.
- Nie! Bo się na was obrażę! I nie będę chciała, żebyście już przyjeżdżali… - powiedziałam stanowczo.
- Czemu mi to robisz?! – powiedział Nathan. – Nie chcesz, żebym tu przyjeżdżał?
- Nie że nie chce, tylko nie chce wam odbierać wakacji… zadzwonię po Alka, to ze mną posiedzi…
- Nie wolisz mojego towarzystwa? – zapytał.
- Już ci coś mówiłam…
- Dobra, to idziemy, bo to uparte jak osioł jest… - powiedziała Bella.
- No nareszcie!
- Ja się stąd nigdzie nie ruszam.
- O… to niech chociaż Nathan zostanie, żebyś była pod czyjąś opieką.
- Idźcie już! – popędzałam ich.
Nareszcie poszli. Moim zdaniem wybrali się nad jezioro. Nathan został razem ze mną, chociaż tego nie chciałam.
- Dlaczego nie chciałaś ze mną zostać? – zapytał prawie oburzony.
- Nie że nie chciałam tylko nie chciałam zabierać ci wakacji, kiedy jest taka fajna pogoda za oknem. I chcesz tak siedzieć w domu?
- Z tobą jak najbardziej. – uśmiechnął się.
- Jesteś pewien? – zapytałam z uśmiechem.
- Oczywiście! – powiedział chłopak i przytulił się lekko do mnie.
Poszliśmy do mojego pokoju i gadaliśmy o tym, co lubię robić najbardziej.

- Mogę? – zapytał i spojrzał na keyboard.
- Tak, jak najbardziej. – uśmiechnęłam się.
Najpierw zagrał „Glad you came”, a potem „Warzone”.
- Super! – pochwaliłam go i zaczęłam klaskać.
-Dziękuje, dziękuje. – dziękował „publiczności” jakby grał w jakiejś operze.
- Teraz ty mi coś zagraj… - poprosił.
- Czy myślisz, że to dobry pomysł? Ja przy tobie wymiękam. 
-Co ty mówisz?! – podszedł do mnie, złapał mnie za rękę i zaprowadził do klawiszy.
Zagrałam dla niego kawałek piosenki ze „Zmierzchu”- BellaLullaby Carter’a Burwell’a.(To takie marzenie, żeby umieć to zagrać ;P)
- I ty mówisz, że przy mnie wymiękasz?!
- No tak…
- Chyba na odwrót!
- Ta… jasne…
- Przecież to było jednym słowem… piękne!
- Uwielbiam tą piosenkę… ale coś mi nie poszło…
- E tam… bo ci uwierzę…
Dalej tak się spieraliśmy. Zagraliśmy mnóstwo piosenek. To były naprawdę piękne chwile.


Tymczasem u reszty
- Chyba czas już się zbierać. – zaczęła Bella.
- No, masz rację. – przyznała Anka.
- A gdzie Laura? – zapytał zdenerwowany Tom.
- Właśnie… - wszyscy zaczęli się rozglądać po brzegu jeziora.
- Widzę ją! Już idzie. – rzucił Jay i wskazał na nią palcem.
Ponieważ było na „plaży” dużo ludzi, trochę zajęło Laurze przyjście do pozostałych. Wtedy dziewczyna, zaczęła się wydzierać.
- Pomocy! – Tom odwrócił się w jej stronę, bo poznał jej głos i zobaczył, że ktoś ją napadł. Chłopak biegiem rzucił się w te pędy. Szybko, był już przy niej.
- Zostaw ją i jej torbę! – krzyknął po angielsku, czego nie rozumiał złodziej. Dalej gnębił dziewczynę, a wtedy Tom zaczął się z nim bić. Złodziej szybko poddał się.
- Nic ci nie jest? – zapytał zdenerwowany chłopak.
- Nie. – powiedziała przestraszona Laura.
- Co się stało? – zapytały wystraszone dziewczyny, które wraz z swoimi chłopakami pobiegły za Tomem.
- Chciał porwać mi torebkę… - zaczęła zadyszanym i wystraszonym głosem Laura.
- I pomyśleć, że to w naszej okolicy… - przestraszyła się Anka.
- Lepiej zbierajmy się do domu. – dodała Bella.
- To może my już pójdziemy. – Jay złapał za rękę Ankę. – Nie chce, żeby sama szła. Później do was dołączę.
- To my pójdziemy z wami. – rzucił Siva.
- Dobra to już idźcie. – powiedział Tom, ciągle tuląc Laurę do siebie. – Będziemy za tobą czekać koło domu Anki. – powiedział do Jay’a.

***
- Oo… to chyba oni. – powiedział Nathan, kiedy rozległ się dźwięk zamykanych drzwi. Szybko zbiegliśmy na dół. Kiedy zobaczyłam Laurę całą przestraszoną, tulącą się do Toma, spytałam się.
- Co się stało?
- Napadli na Laurę. – oznajmił Jay.
- Co?!
- Naprawdę… - powiedziała biedna kuzynka. – ale dzięki Tomowi nic mi nie ukradli.
- Musiałem cie obronić. – pocieszył ją chłopak.
- Szczęście, że tak się stało, niż inaczej. – powiedział Nathan.

____________________________________________

 Buźki dla Was, za tak miłe komentarze! ;**********
Kocham Was! :D
Dedyk dla:
 Daria Miczke
 Miu Bry
 edussss
 LiNkA
 Indica  
Wasze komentarze są boskie xD 

6 komentarzy:

  1. napad?
    tego się nie podziewałam xD
    nie no kocham twoje opowiadania <3
    dawaj szybko następny rozdział bo umrę ;]
    a nie chcesz mieć mnie na sumieniu ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jacie! Jak to napad? :o nie spodziewalam sie tego :o
    rozdzial boski ;D pisz nexta ;3 weny ;*
    Dziekuje za dedykt ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Napad? Ojej, nie chciałabym być na jej miejscu. Chociaż jakby się tak zastanowić, to może, bo nie codziennie można zostać uratowaną przed niebezpieczeństwem przez taką gwiazdę
    Rozdział jest wspaniały. Jejku powtarzam się. W każdym komentarzu to piszę, no ale jak inaczej można pisać o Twoich wspaniałych rozdziałach?
    Czekam na kolejny rozdział!
    Dziękuję za dedyk :*
    Weny kochana

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział!
    Czekam na 21 !!!!!!
    Kurcze Rose zemdlała a na Laurę napadli!
    Uppss!
    Dobrze, że nic im się nie stało.
    Czekam na next
    Weny kochana ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. KOLEJNA CO LUDZI STRASZY!
    Załóżmy klub"my straszymy ludzi" zakład, że będzie tam ze 100 osób?
    Ja myślałam, bzdura ja nie myślę, że ona tam nie wiem była bita cieli ją wykożystać, a oni napadli na jej torebkę o.O
    Zajebioha! A co do Rose to było straszne! Dwa razy mnie wystraszyłaś!
    Życzę weny! Pozdrawiam
    Indica

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego wszyscy piszą takie zajebiste rozdziały, a ja nie? :/
    Twój to cudo :3
    Wybacz, że nie skomentowałam poprzedniego, ale nie wyrabiam ze wszystkimi blogami -.-
    DAWAJ MI TU NEXTA BO JA CZEKAM. :D
    Wenyy ;***

    OdpowiedzUsuń