sobota, 14 grudnia 2013

CZĘŚĆ 3 Rozdział 49



Z punktu widzenia Laury

Minęło kilka tygodni od narodzin Nikoli. Jak na razie mała mieszka u mnie. Nathan nie ma do niczego głowy, nie występuje z chłopakami, ale stara się choć raz dziennie odwiedzić córkę. Rozumiem, że jest załamany, ale nie powinien jej zaniedbywać. Nie powiem, bo jest coraz lepiej. Nie wspominam już o tym, że w pierwszym tygodniu do nikogo nie potrafił się odezwać, był strasznie załapany, jednak nie tylko on.
Zaproponowałam Nathanowi, aby na drugie imię Nikoli dać Rosalie. Zgodził się.
Cały ten czas rozmawiam z Rose, o czym wie tylko Tom i Bella. Ciągle trwa przy Nathanie i Nikoli.
- No chodź do mnie moja malutka. – powiedziałam wyciągając Niki z łóżeczka.
-Tak bardzo chciałabym ją potrzymać. – odezwała się  Rosalie.
Strasznie jest mi jej żal. Za każdym razem chce mi się płakać.
-Przykro mi Rose. – odzywam się ze łzami w oczach.

Kilka minut później

-Nikola ma gościa! – krzyczy Tom, wchodząc po chwili z Nathanem do pokoju.
-Zobacz kto do ciebie przyszedł. – uśmiecham się do małej i powierzam ją w ręce ojca.
- Witaj córeczko. – mężczyzna trzyma ją na rękach. Za każdym razem, gdy Nath to robi, Rosalie podchodzi i przytula się do nich. Wiem, że Nate czuje jej obecność. To znaczy domyślam się, ale widzę to. Widzę to po wyrazie jego twarzy, po zachowaniu, po prostu widzę.
-Tak bardzo was kocham. – mówi Rose, jednak tylko ja słyszę te słowa.
- Dzisiaj mała ma lekarza. – przypominam sobie po chwili.
-Idziesz z nami? – pytam Nathana.
- Tak. – odpowiada.
- A może macie ochotę potem wpaść do Kaneswaranów? – wypala z pytaniem Tom.
- Tak, to bardzo dobry pomysł. Chyba dawno się z nimi nie widziałeś. – mówię do Nathana.
- Jakoś nie mam ochoty.
-Ale oni się ucieszą jak cie zobaczą. – Tom klepie go po ramieniu. – Laura ma cię błagać?
- Dokładnie! Będę nalegać tak długo, dopóki się nie zgodzisz!  - uśmiecham  się, żeby choć trochę mu zależało.
- No dobrze, ale tylko na chwilę. – odpowiada Nate.

U lekarza

-Mała na obecną chwilę rozwija się prawidłowo, nie ma żadnych zastrzeżeń co do jej zdrowia. odpowiada pani doktor po dokładnym zbadaniu Nikoli.
- Cieszymy się bardzo. – odpowiadam w imieniu swoim i Nathana.
- Kolejnym razem wizyta będzie już w domu.
- Dobrze, dziękujemy. – uśmiecham się.
- Do widzenia. – odpowiadamy i wychodzimy z gabinetu.
- I jak? Mała zdrowa? – pyta Tom.
- Oczywiście! – uśmiecham się. – A co do małej… Jesteś już w stanie się nią zaopiekować? – pytam Nathana.
- Tak, jestem. Nie chcę, żebyście mieli dodatkowe problemy na głowie. – odzywa się.
- Ale to żaden kłopot.  –Kocham ją, więc mogę spędzać z nią 24 godziny na dobę. Mi to nie przeszkadza. – odzywam się.
Wiem, że Nathan jest jej prawdziwym ojcem i to przy nim powinna być, ale odkąd mam obowiązek opiekować się moją chrześnicą, córką mojej siostry, nie chcę jej stracić.
Spytałam się Nathana tylko dlatego, bo im dłużej będzie przy mnie, tym trudniej będzie mi się pogodzić z tym że nie ma jej już z nami. Wiem, że będę mogła odwiedzać ją codziennie, ale to przecież nie to samo.
- Laura, ja to wiem, ale jestem jej ojcem, dlatego powinienem się nią zajmować. Muszę dać radę. Jednak mam nadzieję, że będę mógł liczyć na waszą pomoc.
- Stary! Na nas możesz liczyć!  -mówi Thomas. – Kochamy Nikolę jak własne dziecko.
- Dzięki. – Nath pozwala sobie na lekki uśmiech.

U Kaneswaranów

Gdy weszliśmy do mieszkania Belli para od razu uściskała przyjaciela. Nie widzieli się chyba od pogrzebu Rose.
Tiago stawia już samodzielne kroki na widok czego Rose bardzo się ucieszyła.
- Mój zdolny chrześniak!
- Moja chrześniaczka będzie tak samo zdolna! – śmiejemy się.
- Czy Rose tu jest? – pyta Bella.
Byłyśmy same w pokoju, więc mogłam jej powiedzieć.
- Tak, zawsze jest przy małej lub Nathanie. – uśmiecham się do przyjaciółki.
-Strasznie za nią tęsknie. – mówi ze łzami w oczach Bell.
- Ja za wami też. – odpowiada Rose. – Bardzo chciałabym, żebyście mnie poczuli.
- Rose mówi, że ona też tęskni. – przekazuje.
Bella uśmiecha się. Wkrótce potem bierze małą czule na ręce.
- Twoja mama była wspaniała. Gdyby nie ona, nie byłoby tu teraz nas, ciebie. To wszystko dzięki niej! Nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego ona?! Dlaczego ty Rose musiałaś zachorować?!
Rosalie podchodzi do kuzynki i dotyka jej policzka.
-Los tak chciał. Dziękuje ci, że zawsze we mnie wierzyłaś. Dziękuje wszystkim.

Kilkanaście dni później

Z punktu widzenia Nathana

Idę otworzyć drzwi. Z pewnością jest to lekarka.
- Dzień dobry!- przywitała się młoda kobieta.
- Witam. Zapraszam. – także się uśmiechnąłem, żeby nie było, że jestem niemiły czy coś.
- Jak mała…
-Nikola.
- O właśnie, Nikola? – uśmiecha się, a ja prowadzę ją do pokoju.
- Myślę, że dobrze, na szczęście nie płacze za często, gdyby było odwrotnie nie dałbym sobie rady. – przyznaję. – Ale mam dobrych przyjaciół.
- To najważniejsze. Przykro mi z powodu żony.
- Może pani myśli, że jestem niemiły albo gorzej, ale proszę mi uwierzyć, że odkąd to się stało nie mam chęci do życia.
- Ale dlaczego? Przecież ma pan córkę. Z pewnością jest śliczna po matce. – uśmiecha się kobieta.  – To powinno panu dodawać siły.
- Tak, urodę odziedziczyła po niej. Z resztą bardzo mi ją przypomina. – uśmiecham się.
- Tu jesteś Nikola. – lekarka podnosi małą. – Twój tatuś ma wielkie szczęście.
Uśmiecham się, chyba sam do siebie. I kto by pomyślał, że dzięki tej kobiecie. To ona przekonała mnie, że mam ogromny „Cud”. Jestem nawet Jego ojcem.
*
-Bardzo pani dziękuje. – uśmiecham się do kobiety.
 - Nie ma za co. – odpowiada tym samym. – Może przejdźmy na „ty”. Margaret. – podaje mi dłoń.
- Nathan. A może ma pa… to znaczy masz może ochotę na kawę? – nie wiem co mi strzeliło do łba.
- Nie chcę się narzucać.
- Ależ skąd. To dla mnie przyjemność.
- No dobrze. – kobieta zgada się.


Z punktu widzenia Laury

-Laura! – krzyczy Rose.
- Coś się stało? – dziwię się.
- Jestem okropnie wściekła! – burzy się kuzynka. Rzeczywiście. Jest wściekła. Po duchach widać to dwa razy wyraźniej. Nie polecam nikomu takiego widoku.
- Błagam cię Rose. Ochłoń trochę, bo chyba nie zasnę w nocy. – proszę.
- Co?! Mój mąż zaczyna randkować z inną, a ty każesz mi ochłonąć?! – krzyczy.
Jest gorzej niż było.
- Ale Nathan? – dziwię się. -  Skąd taki wniosek?
- Jest u niego ta lekarka! Obiecuję, że do bliższego kontaktu nie dojdzie! – wścieka się.
- Rose! Proszę cię! Lepiej mnie wysłuchaj! – błagam, żeby została. – Chcesz, żeby Nathan do końca życia był nieszczęśliwy?
- NIE!
Rose zaczyna tłuc szklanki.
- Oszczędź je, błagam! – proszę, aby nie zniszczyła więcej wyposażenia kuchennego.
- Laura! Musisz coś zrobić, żeby więcej się nie spotkali!
- Ale Rose! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Powiedz mi… Chcesz, żeby Nathan był cały czas smutny, samotny, nie miał nikogo, kto mógłby okazać mu trochę wsparcia… - zaczynam wymieniać.
- Ma was!
- Rose! Ja cię nie poznaje! W życiu nie pozwoliłabyś na to, żeby cierpiał! Ogarnij się, albo już nigdy ich nie zobaczysz! Poproszę o pomoc Katherine. Obiecuję ci to! Więc lepiej radze ci to wszystko przemyśleć!
Dziewczyna zniknęła. Trochę boje się. Dlaczego musiałam tak na nią nakrzyczeć!?
Bezbronna siadam na kanapie podpierając się rękami. Z oczu zaczynają płynąć mi łzy.
- Co się stało? – Tom wbiega do pokoju. – Dlaczego wszystko jest potłuczone?!
- Rose! Boje się!
- Ale co ona chce zrobić?!
- Nigdy taka nie była, boje się, że zrobi coś głupiego…
Mąż przytula mnie.
- Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. – odpowiada. 
___________________________________________

Witam wszystkich, którzy nadal czytają tego bloga, pomimo baaaaaardzo długiej przerwy. Jakoś nie miałam weny, nie było też czasu, bo nowa szkoła i wgl. :/ 
Mam nadzieje, że nie jest najgorzej, bo wydaje mi się, że trochę z wprawy wyszłam. :P
No cóż... 
ilość rozdziałów u 3 części zależy tylko od tego, czy będzie to ktoś czytał, czy też nie... Jeżeli opowiadanie będzie się cieszyć większym powodzeniem napisze więcej rozdziałów, mam już nawet fabułę przemyślaną do końca opowiadania. :D

Jeszcze raz dziękuje wszystkim wytrwałym <3