wtorek, 31 lipca 2012

Podziękowania ;*

Dzisiaj weszłam na bloga i co ja widzę.... 1011 wyświetleń widzę!
Dziękuje Wam strasznie za to! ;***
KOCHAM WAS ♥♥
Dziękuje za 7 obserwatorów i 30 komentarzy :***
BUŹKI DLA WAS ;*
POZDRAWIAM!



dla Was trochę zdjęć ;*






i piosenki







Rozdziału możecie się spodziewać za tydzień ;)




piątek, 27 lipca 2012

Rozdział 14


Kilka dni później

Dni mijały powoli. Przynajmniej raz na dzień rozmawiałam z Nathanem przez internet lub telefon. 

Miałam na sobie czerwone rurki, białą bokserkę, z kolorowymi literkami i zielone trampki Converse. Postanowiłam, że wybiorę się do parku. Wzięłam trochę drobnych na straty i zadzwoniłam do Anki spytać się, czy nie spotkałaby się ze mną. Na szczęście zgodziła się.
Szłam przez małą alejkę, przy której znajdował się mały sklepik. Wstąpiłam do niego i kupiłam magazyn, żeby dowiedzieć się co dzieje się w show biznesie. Wzięłam też moje ulubione czekoladowe ciasteczka.
 W parku, na ławce czekała już na mnie przyjaciółka. Przywitałam się z nią, a potem rozmawiałyśmy przygryzając sobie ciasteczka.
- Jak się czujesz? – spytała Anka.
- Nawet dobrze, a jak u ciebie. – powiedziałam.
- W porządku. Dawno nie wychodziłaś chyba z domu. Chciałam cię kiedyś wyciągnąć, aż w końcu sama zdecydowałaś się wyjść.
- Jakoś nie miałam ochoty…
- Już wiadomo kiedy przyjadą?
- Jeszcze nie…
- Yyyhym… A co u Alka?
- Nie wiem, dawno z nim nie rozmawiałam.
- To spotkaj się z nim. Przecież nie powinniście zaniedbywać waszej przyjaźni.
- Chyba masz rację. Tylko czy będzie chciał się spotkać…
- A czemu nie. Na pewno stęsknił się za tobą.

Nagle zobaczyłyśmy Alka, idącego przez alejki parku. Anka szybko pobiegła w jego stronę. Coś   szepnęła mu do ucha. Ruszyli w moją stronę.
- Hej. -  powiedział.  – Słyszałem, że chciałaś się ze mną spotkać.
- Cześć.  – ucieszyłam się, że nareszcie go widzę. – Tak.
- To może się gdzieś przejdziemy? – zaproponował.
- Na mnie już pora, więc nie przeszkadzajcie sobie. Pa. – pożegnała się Anka.
- Pa. – powiedziałam. – Dobra, to skoro Anka już sobie poszła to możemy iść. Gdzie proponujesz?
- Hym… może nad jezioro? – spytał.
- Ok.
 Przypomniały mi się chwile spędzone razem z Nathanem. Idąc, odpowiadałam Alkowi na pytania, które cała drogę zadawał mi. Szliśmy jeszcze kilkanaście minut, aż w końcu dotarliśmy na wybrane miejsce przez chłopaka. Przysiedliśmy na mostku, żeby mieć lepszy widok na otaczający nas krajobraz.  
- On tu już nie przyjedzie, że tak się załamałaś? – spytał.
- Kiedyś, w końcu mnie odwiedzi… - wybąkałam.
- Czyli mam rozumieć, że jesteście razem…
 - No tak.
 - Szkoda, że ja nie zdążyłem… - powiedział pod nosem.
- Ale na co? – zdziwiłam się.
- Czemu, ja stale to odwlekałem …? – mruczał.
- Możesz mi powiedzieć, o co chodzi?
- Chciałbym, żebyś coś wiedziała… Muszę ci to powiedzieć, nawet jeżeli, mnie znienawidzisz…
- Co wiedziała? No mów, a nie trzymasz mnie w niepewności…
- Bo ja cię… ja cię… kocham. – niemalże szepnął.
Zbił mnie z pantałyku tym pytaniem. Chwile to potrwało zanim cokolwiek powiedziałam.
- I co ja mam teraz zrobić? – zamyśliłam się na głos.
- Ja… ja zrozumiem, jak nie chcesz już mnie widywać.
-  Ale ja chce się z tobą spotykać, ale zrozum, ja mam już kogoś i bardzo go kocham, mimo że jesteśmy daleko od siebie… - starałam się powiedzieć to tak, żeby zrozumiał. – Do dlatego tak się zdenerwowałeś, jak zobaczyłeś go w moim domu…
- No tak, ale wiedziałem, że już jest za późno. A chce tylko twojego szczęścia…
- Czy to zawsze ja mam trudne życie… - wyjąkałam na głos.
- Przepraszam, chyba już pora na mnie. – powiedział i zaczął już wstawać.
- Nie, błagam cię, zostań. – złapałam go szybko za rękę.
- Jesteś pewna?
- Tak.  Ale nie jesteś już zły na Nathana?
- Ja? Jestem na niego wściekły.
- Aż tak go nienawidzisz??  - powiedziałam smutno.
- Tak, bo jest chyba lepszy i szybszy w okazywaniu uczuć. – było widać, że mój przyjaciel jest wściekły, ale ja śmiałam się jak głupia do sera.  
Żartowaliśmy sobie, tak jak kiedyś. Siedzieliśmy nad jeziorem, aż do godziny 18.00.
***
Siedziałam już, a raczej leżałam pod kołdrą w moim pokoju, oglądając jakiś film. Musiałam przemyśleć kilka pytań, które zadał mi Alek, na moście, czy jestem pewna, że dobrze mi z nim, czy warto tak cierpieć.


Z punktu widzenia Alka
Ja pierdziele. Co ja narobiłem… Może mogłem tego nie mówić? No dobra, stało się to się już nie odstanie. Może nawet dobrze, że wie.
 Cholera jasna – co za gnojek. Przyjechał se raz do Polski i już musiał się koło laski zakręcić. Nie zabraniam mu, ale  czemu Rose!? Jaki ja jestem głupi! Tyle czasu zmarnowałem. Pieprzony koncert.
Po pokoju rozległ się sygnał telefonu.
- Co chcesz? – spytałem Roberta.
- Grasz? – odpowiedział.
Trochę się zastanawiałem zanim odpowiedziałem.
- No dobra, co będę tu robił…  - powiedziałem kumplowi. Musze jakoś przestać o tym wszystkim myśleć.
- Okej. To o 20.00. na boisku.
- Siema.
Było już wpół do. Założyłem dres (coś w tym rodzaju). W razie czego uszykowałem jeszcze piłkę do nogi, gdyby chłopaki nie wzięli. 
_____________________________________________________________
Jest następny :P 
Teraz tak, 
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
1 sprawa: 
rozdział - może być? 
Mogę liczyć na 3 komentarze??? 
Myślę, że ta piosenka, wyraża to, co teraz czuje Rose. 


^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
2 sprawa

Zrobiłam mały remix GYC. Ten jest taki najłagodniejszy :P tamte to już takie techno, house i kto tam jeszcze wie :P 
Nie wiem czy wam się spodoba. 
Remix GLC (tutaj)

środa, 18 lipca 2012

Rozdział 13


Stałam przed ołtarzem w pięknej, białej sukience. Trzymałam skromny bukiet fiołków, moich ulubionych kwiatów. Stałam tak kilka minut, będąc punktem obserwacji weselnych gości. Nie miałam nawet "zielonego pojęcia" za kogo wychodzę, pana młodego nie było przy mnie.
Szybko podniosłam głowę do góry, aby wyrzucić z siebie te „marzenia”. Powtarzałam sobie „to tylko bardzo dziwny sen”.   
Była godzina 10.00. chłopacy mieli odjechać o 15.00, czyli zostało nam, niespełna pięć godzin razem. Przebrałam się, szybko zbiegłam na dół i zadzwoniłam do pizzerii, prosząc o dwie pizze: jedną z salami i warzywami, a drugą tylko z warzywami.
Minęła godzina. Zadzwonił dzwonek, domyśliłam się kto to może być. Wzięłam więc mój portfel i poszłam do głównego wyjścia. Pizzy były bardzo ciepłe, dobrze, bo jak na razie zeszły tylko dziewczyny, a chłopacy nadal smacznie spali, z tego co powiedziały mi kuzynki. Podczas gdy nie było jeszcze wszystkich na dole, wzięłyśmy się do roboty, aby trochę usprzątać mieszkanie po imprezie. Pół godziny później zeszła grupa The Wanted. Naprawdę nie widziałam ich jeszcze tak zmarnowanych, jak teraz.
Po przekąsce chłopacy zaczęli się pakować, co zajęło im niecałą godzinę.
Gdy byli już poszykowani do wyjazdu, zeszliśmy do salonu i usiedliśmy na ogromnej, skórzanej sofie, w kształcie półksiężyca. Z każdą minutą przybywało nam na myśl mile spędzone razem chwil. 

Byliśmy już wszyscy na lotnisku.To był "koniec". Nadszedł czas, w którym trzeba było się pożegnać.
- Pa kochanie. – powiedział smutno. – Będę strasznie tęsknić.
- Ja za tobą też. – wyjąkałam i szybko go pocałowałam na oczach wielu innych dziewczyn, które pewnie oddałyby wszystko, byle tylko spędzić tak miłe chwile.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. – utuliłam go, a on jeszcze raz pocałował mnie.


- Kocham cię. – powiedziała do Sivy Bella.
- Ja ciebie też, będę tęsknił. – odparł.


- Będę tęsknił za tobą piękna. – powiedział Thomas.
- Kocham cię. – rzuciła Laura.


- Cześć, do zobaczenia. Będzie nam was strasznie brakować do następnego spotkania. – jęknęłyśmy.
- Nam też. Pa. – pomachali nam na pożegnanie The Wanted.
Szli już do samolotu z dwoma ochroniarzami, a wokół nich roiło się od Polskich fanek.
Na dworcu, ogarnięte przez rozpacz o mały włos nie pomyliłyśmy pociągów.
W domu byłyśmy coś po 19.00. Nadal nie mogłam przyzwyczaić się do mojego… jakby to powiedzieć, „poprzedniego życia”. Nie obchodziło mnie nawet co robiła, gdzie była moja kuzynka, która została u mnie do jutrzejszego dnia. Poszłam wziąć prysznic, a potem wskoczyłam do łóżka, wpatrując się w wyświetlacz aparatu, którym zostały upamiętnione piękne chwile z przed kilku dni. 
Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jak poznam "tego jedynego". Teraz nie boję się, że go stracę. Boję się po prostu, że nie spotkam takiej osoby jak ON - chłopak, który od teraz jest dla mnie całym moim życiem i nie umiem bez niego żyć.Po prostu - TE OCZY, TE WŁOSY, TE RUCHY, TEN UŚMIECH, TO SPOJRZENIE - TEN ON! Jednym słowem KOCHAM go! 
______________________________________________________________
Ehmmm.... krótki, bo nie było co wymyślić.... : /
Zobaczymy, jak będą co najmniej 3 komentarze, dodam następny ;] 

niedziela, 8 lipca 2012

Rozdział 12


Obudziłam się, leżąc w ramionach Nathana. Nawet nie pamiętam, kiedy zasnęłam; musiał mnie mocno sen zmulić. Próbowałam jak najdelikatniej podnieść się z łóżka, tak żeby nie obudzić chłopaka. Moje próby starania, nie przyniosły żadnego rezultatu.
- Śpij. Na pewno jesteś zmęczony. Jest dopiero 8.00.
- Już się wyspałem. – powiedział z uśmiechem na twarzy. – Z tobą to nie to co z Jay’em.
- Czyli nie chrapałam… - uśmiechnęłam się.
- W ogóle.
- To ja już pójdę uszykować coś do jedzenia.
- Pomogę ci.
Postanowiliśmy zrobić naleśniki. Podczas gdy ja robiłam ciasto, chłopak nakrywał do stołu. Kiedy śniadanie było już gotowe, Nath zrobił reszcie małą pobudkę. Włączył wieżę, która stała w salonie, na cały regulator. To podziałało natychmiastowo. Wszyscy zbiegli z góry przestraszeni, że coś się stało, jednak gdy dowiedzieli się, że specjalnie na złość zrobił im to najmłodszy kumpel, od razu na ich twarzach zawitał mały grymas.
Po śniadaniu grupa postanowiła pograć w piłkę nożną. ( Miałam w ogrodzie 3 małe boiska: do nogi, siatki i kosza. Często „wynajmują” je moi znajomi.) Ja z Laurą zostałyśmy, żeby posprzątać po śniadaniu.
- Jak się spało z Nathanem?
- Dobrze, normalnie. – zaśmiałam się. – a jak tobie z Tomem.
- Świetnie. A nie byłoby tak gdybyś zdecydowała się przyjść.
- To ja miałam przyjść? – zdziwiłam się. – Ja czekałam u Nathana, aż Tom wyjdzie z sypialni.
- A on czekał za tobą. – zaśmiała się. – Mniejsza o to. Ważne, że tego wieczoru się nie zapomni tak łatwo.
Nagle ktoś wszedł do środka. Byli to Bella z Seev’em oraz Anka.  Powiedziałam chłopakowi, że reszta jest w ogrodzie. Szybko tam pobiegł.
Położyłam szklanki na tacy, a Laura wzięła sok pomarańczowy. Chwilę później byłyśmy już w grodzie i zajęłyśmy miejsca jak to ja mówię "grzybku", czyli ogrodowej altance.
- Gracie z nami? – spytał Tom.
- A możemy zagrać… - powiedziała Laura.
- To ja do was dołączę.
- Nie trzeba. Poradzimy sobie.
- Dobra, jak chcecie.
Zajęłyśmy pozycje. Ja stałam na bramce, Anka na obronie, a Laura z Bellą na ataku. Szło nam dobrze,  jak na dziewczyny, ale było widać, że chłopaki zlitowali się nad nami.
Po wykańczającym meczu, poszliśmy napić się soku pomarańczowego, który przyniosła Laura do grzybka.
Nathan zaproponował spacer. Grupka była zmęczona, ale za to ja skusiłam się. Poszliśmy do parku. Tam usiedliśmy na drewnianej, brązowej ławeczce. Nath popatrzył mi prosto w oczy.
-  Trochę głupio mi to mówić, bo znamy się niecały tydzień, ale kocham cię. Nie wiem, jak wytrzymam bez ciebie.
- Ja chyba nie zniosę tej rozłąki... – łzy same napłynęły mi do oczu.
- Jak tylko będę mógł, przylecę do Polski.
- Ja już teraz chciałabym z tobą lecieć, ale są dwa, a raczej trzy problemy: szkoła, nie skończyłam jeszcze osiemnastu lat i … i boję się latać samolotem.
- Jakoś przełamiemy  ten twój strach. Poczekamy, za rok znajdziemy ci szkołę. Jakoś wytrzymam…
- Kocham cię.
- Nie mogę uwierzyć, że spotkało mnie takie szczęście. – powiedział i pocałował mnie.
Spędziliśmy jeszcze kilka godzin razem, potem poszliśmy do domu.
Gdy dotarliśmy wszyscy się świetnie już bawili. Laura wyprawiała imprezę pożegnalną dla The Wanted.
- Zadzwoń, do Alka i do innych znajomych. Będzie świetna impreza. – powiedział Nathan, na co trochę się zdziwiłam.
- Zadzwonić? No dobra. – wzięłam komórkę do ręki  obdzwoniłam  większość znajomych.
Przyszła  tylko połowa z nich, na czele z Alkiem.
Rzeczywiście, chłopak się nie pomylił, było lepiej niż przedtem. The Wanted zaśpiewali nawet kilka swoich piosenek.  Impreza trwała wystarczająco długo, aby większość zdążyła się upić, bo aż do 2.00 w nocy.
Zmęczeni poszliśmy do pokojów, w takim samym układzie, jak dzień wcześniej , z wyjątkiem Jay’a, który przeniósł się do Maxa, aby zwolniło się miejsce dla Belli i Sivy. 

_____________________________________________________________________________

Nie wiem, taki jakiś mi wyszedł... : /
Dedykuje go wszystkim czytającym :* bez was nie byłoby pewnie teraz tego rozdziału ;]
 
 Jak wam wakacje mijają??