czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 51



Po tygodniu Rose, to znaczy Margaret wybudziła się ze śpiączki. Odwiedzałam ją dzień w dzień, razem z Nathanem. Ten nadal jest w przekonaniu, że po prostu przypomniałam sobie o śmierci Rose. Wcale tak nie jest. Rose wróciła do nas! Wiedziałam, że ta dziewczyna nigdy nas nie opuści tak na zawsze. Wiedziałam, że wróci. Trochę ciężko myśleć o tym, że w tak strasznych okolicznościach, ale jednak.
-Gdzie jestem? – pyta.
- W szpitalu, miałaś wypadek samochodowy, cudem z tego wyszłaś. – uśmiecha się do niej Nathan.
- Jaki wypadek? Kim wy jesteście? – pyta przerażona poszkodowana.
- Nie pamiętasz mnie? To ja Nathan, a to moja przyjaciółka Laura. – odpowiada zdenerwowany mężczyzna.
- Jesteś mi bliski? – zadaje kolejne pytania.
- Jestem twoim przyjacielem podobno. – załamuje się Nath.
Straciła pamięć. I jako Margaret i jako Rosalie.
Nagle zobaczyłam w korytarzu Katherine. Szybko wszyłam z pokoju.
- To normalne, że straciła pamięć? – pytam zdenerwowana.
- Jako Margaret nie będzie pamiętać już nic, ponieważ to zależy od duszy. Teraz to już Rosalie. Potrzeba jeszcze dużo czasu zanim wróci jej całkowita pamięć. Czasem, będzie doznawać przebłysków z przeszłości. Nie raz będzie to dla niej bolesne. Ale taki jest urok wstępowania w czyjeś ciało. – przekrzywia głowę duch. – Wiem, że Rose jest twarda, dlatego da sobie radę. – uśmiecha się do mnie kobieta.
- Tak bardzo się boje. Nie wiem co mam robić. – przyznaję.
- Najlepiej, żeby spędzała z wami jak najwięcej czasu. – mówi Kat. – Dobrze też byłoby, gdyby o wszystkim wiedział Nathan. To on głównie doprowadzi do tego, że Rose przypomni sobie poprzednie życie z najmniejszymi szczegółami. – tłumaczy.
- Jak ja mam mu to powiedzieć niby?!  -lekko się zdenerwowałam. – On mnie znienawidzi!
- Nieraz ujawnienie prawdy bywa boleśniejsze niż jakakolwiek rana, ale z czasem zapomni o tym. Może nawet szybko wybaczy. – uśmiechnęła się do mnie.
- Sama wiesz, że to nie będzie łatwe…
- Już ja ci pomogę. – mruga okiem i znika.
Po krótkim czasie dołącza do mnie Nate.
- Rozmawiałaś z kimś? – zapytał.
- Tom dzwonił. Pytał kiedy wrócimy, bo mała się niepokoi.
- To może zbierajmy się. – przyznał.

W samochodzie

- Pamiętam jak krzyczałaś „Rose”. – upomina się mężczyzna.
Aha… Chyba Katherine wkroczyła do akcji.
No dzięki bardzo. Teraz w samochodzie?
-Pamiętasz…
- Wiesz, nie trudno zapomnieć. – wykrzywia minę Nath.
- Porozmawiajmy o tym, jak dojedziemy do domu, dobra?
- Czyli to coś znaczyło…  - przyznał.
Nic mu nie odpowiedziałam. Czekałam tylko jak będziemy już w domu, jak przytulę Nikolę, bo być może będzie to mój ostatni raz, gdy trzymam ją w ramionach.

*

- Powiesz mi teraz? – niecierpliwi się Nathan.
Tom spogląda na mnie ze zdziwioną miną. Mała uśmiecha się do mnie.
- Wiesz Nathan, to nie jest takie proste. Pewnie trudno ci będzie w to uwierzyć, bo mi samej nie było wesoło, gdy dowiedziałam się co potrafię. – tłumaczę się zawczasu.
Thomas już wie o co chodzi.
- Od kilkunastu miesięcy potrafię dogadać się z kimś, o kim istnieniu nikt nie przypuszczał.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi? – Nate jest już podenerwowany.
- Jesteś pewien, że chcesz to wiedzieć? I że mnie nie znienawidzisz? – upewniam się.
- Tak jestem pewien na sto procent, a teraz odpowiedz.
- Umiem rozmawiać z duchami. Rozmawiam z Rose. – staram się patrzeć mu w oczy, żeby nie stracił mojego zaufania, że to wszystko to jednak prawda.
- Nieee. – uśmiecha się.
Jednak to nie jest uśmiech radości, tylko niedowierzania.
- Nathan ona mówi prawdę. – dodaje Tom.
Chwilę po tym na oczach Nathana pojawiają się pojedyncze łzy.
Podaję Nikolę mojemu mężowi i siadam koło przyjaciela, przytulając go.
- Ty cały czas z nią rozmawiałaś, kiedy ja chciałem się już totalnie poddać?! – mówi przez łzy.
Jeszcze chwila, a zaraz i z moich poleci potok.
- Nathan, myślisz, że to jest takie proste mówić o tym każdemu? To nic fajnego! Nie chciałam cie denerwować.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?!
- Nie chciałam, żebyś jeszcze bardziej zamknął się w sobie! – podnoszę głos.
- Czy to możliwe…? To możliwe, że mogłem czuć nie raz jej obecność. Że mnie dotyka…
- Tak, ona cały czas była przy tobie. – mówię, że łzami w oczach.
- Dlaczego „była”? – zauważa to.
- Mówiłeś, że pamiętasz, jak powiedziałam jej imię, gdy Margaret walczyła o życie, prawda? Tak naprawdę Margaret nie żyje. To w jej ciało weszła Rose. Margaret już nie ma! Rose, jest w jej ciele, dlatego nic nie pamięta. Pomóż mi, przypomnieć Rose, gdzie jej miejsce, gdzie jej rodzina. Pomóż mi przywrócić jej pamięć! Wszystko zależy od ciebie! – dość brutalnie to powiedziałam. Być może Nathan teraz opuści moje mieszkanie i już nigdy się tu nie zjawi, ale musiał poznać prawdę…
- Rose do mnie wróciła? – odzywa się po dłuższym czasie.
- Tak. Błagam cię, pomóż mi… - proszę Nathana.
- Gdy wyjdzie, że szpitala zamieszka u mnie. – mówi stanowczo.
- Jeśli mogę spytać, to czy Margaret miała jakąś bliską rodzinę?
- Rodziców, wspominała też o jakimś facecie, ale według mnie nie są razem.
- Bądź dobrej myśli… - kładę rękę na jego ramieniu i ponownie przytulam do siebie. 

 ____________________________________________

Nareszcie ferie! Nareszcie mogłam coś napisać! xD
Wydaje mi się, że nie jest zły, w końcu mógł być jeszcze gorszy xD
Dziękuje za komentarze :) 
Nie jest ich za wiele, ale zawsze coś ;) 
Pozdrawiam! 
Dżagodaaa ;] <3

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 50



Z punktu widzenia Nathana

Od kilku tygodni moje życie bardzo się zmieniło. Nabrałem sensu życia. Margaret mi w tym pomaga. Polubiłem ją, ale nic więcej. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.
Nikola rośnie jak na drożdżach. Magie mówi, że u małych dzieci to normalne. Skoro tak mówi to prawda.
Właśnie czekam za nią. Miała przyjechać, już ponad godzinę temu. Dzwoniłem do niej i nie odbiera. Pewnie musiała dłużej zostać w szpitalu.
No nic… Wziąłem Nel na ręce i postanowiłem włączyć telewizor. Akurat natrafiłem na wiadomości.
Zdarzył się jakiś wypadek.
- W Londyńskim szpitalu o życie walczy tutejsza lekarka Margaret Webb, która brała udział w wypadku samochodowym. Otóż doszło do czołowego zderzenia  się dwóch aut na pobliskiej autostradzie. Wypadek spowodował 40-latek, który miał we krwi aż 2,5 ‰ alkoholu we krwi. Mężczyzna jest w stanie stabilnym. Do wypadku doszło około godziny 16.34. Reakcja świadków była natychmiastowa. – oznajmiła dziennikarka.
Przestraszyłem się!
Od razu zacząłem pakować rzeczy potrzebne Nikoli. Wszystko spakowałem do auta, Niki wsadziłem do fotelika i ruszyłem do Laury. Wiedziałem, że ona na pewno zaopiekuje się Nikolą, ja muszę być teraz przy Margaret. Nie chcę stracić kolejnej ważnej mi osoby.


Kilkanaście minut później 


Całkiem spanikowany wpadłem do szpitala.
- Gdzie jest Margaret Webb? – mówiłem niespokojnie.
- Przepraszam, kim pan jest? – pyta recepcjonistka.
- Jestem przyjacielem pani doktor. – ogarnęła mnie panika.
- Nie może pan teraz jej zobaczyć, jest operowana.
- A kiedy będę mógł?
- Nie mogę panu powiedzieć, sama nie wiem, wiem tylko tyle, że jest w ciężkim stanie i są marne szanse na to, że przeżyje. – mówi smutno starsza kobieta.
- Ale jak to? – mówiłem coraz bardziej załamanym głosem.
- Takie wieści płynął od lekarzy, którzy ją operują, nic na to nie poradzę, przykro mi. – posmutniała recepcjonistka.
Odszedłem od recepcji i postanowiłem zaczekać na jakiekolwiek informacje siadając  w holu.
Po tym co dla mnie zrobiła… Nie chce, żeby coś jej się stało.



Kilka godzin później  


Z punktu widzenia Laury

Nathan nawet nie zadzwonił, więc postanowiłam pojechać do szpitala, no w sumie to Rose mi kazała.
Odkąd miały miejsce tamte straszne wariacje Rosalie, przyznam że trochę zmądrzała. Wie, że Margaret dla Nathana jest dobrą przyjaciółką i w sumie ta informacja bardzo ją ucieszyła. Teraz, gdy usłyszała o tym wypadku jest załamana. Boi się, że Nathan już nigdy nie będzie taki jak kiedyś. Poprosiła mnie, żebym uratowała jej życie, ale ja przecież nawet nie znam się na medycynie! 
Nie ważne. Wchodząc do budynku zaczęłam szukać Nathana. Na szczęście Rose zrobiła to szybciej.
- Nathan! – podbiegłam do przyjaciela.
- Co ty tu robisz? Gdzie jest Nikola? – pyta mężczyzna.
- Została z Tomem. Martwiłam się o ciebie. – nie chciałam powiedzieć, że przecież to jego Rose. – Co z Margaret?
- Okropnie! Straciła dużo krwi. – powiedział smutno Nath.
- Będzie dobrze. – pocieszam go. 
Wkrótce podeszła do nas pielęgniarka.
- Już po operacji, jednak nie jestem wstanie określić co dalej. – przyznała pielęgniarka. – Może pan ją zobaczyć, ale nie może pan wejść do środka.
Pielęgniarka zaprowadziła nas do doktorki.
Dało się rozpoznać, nawet przez szybę, na jej twarzy wiele siniaków, była strasznie blada, podłączona do kroplówki.
Rose była wewnątrz.
- To ona pomogła mi się otrząsnąć po tym wszystkim. – przyznaje Nathan ze łzami w oczach.
- Wiem. – przytulam go do siebie.
Nagle usłyszałam wołanie Rose.
- Nie!!!! – momentalnie spojrzałam przez szybę.
Jej tętno malało i to szybko.
Szybko zawołałam jakiś personel.
Reakcja była natychmiastowa.
Po próbie reanimacji zobaczyłam jak duch Margaret opuszcza swoje ciało i od razu przechodzi przez „światło”.
Rose spogląda ku mnie. Ja mam łzy w oczach.
Wkrótce po tym zobaczyłam jak duch Rose przenika do ciała Margaret.
- Rose nie!!! – krzyczę, a załamanemu Nathanowi zabrało mowę.
Jestem idiotką!
Pewnie myśli, że przypomniałam sobie o śmierci jego żony. Jestem tego niemal na 100% pewna.
Ale wkrótce potem puls wrócił. Maszyna zaczęła wydawać ten regularny dźwięk.
 Tyle, że wiedząc, że w ciało Margaret wstąpiła Rose, widziałam ją. Tak jak kilka miesięcy temu. Już nie jako ducha, ale jako prawdziwą, żywą osobę.
To była Rose.
Rosalie wróciła do nas. 

_____________________________________________________

Witam! :D
Jest rozdział, może tego się nikt nie spodziewał, ale chcieliście, żeby Rose wróciła do opowiadania xD 
Sama nie wierze w reinkarnacje, ale coś musiało się wydarzyć, a skoro Laura gada z duchami, to chyba nie jest aż tak bardzo dziwne... :P

Dziękuje za 2 komentarze <3 
Na to, że długooo mnie tu nie było to chyba wiele... :) 
Dziękuje!