niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 10


Dzień zaczęłyśmy o godzinie 9.00. Na śniadanie zeszłyśmy razem z chłopakami.
Usiedliśmy przy ośmioosobowym stole, tak jak dwa dni wcześniej. Po zjedzeniu posiłku zaproponowałam coś chłopakom.
- Ponieważ jutro jedziecie już do Londynu… - powiedziałam  - a Nathan chciał zobaczyć, gdzie mieszkam, więc może zagościlibyście w moim domu? Mam dwa gościnne pokoje, mogę też użyczyć swój…
- Ja jestem za! – wykrzyknął radośnie Nathan. – Ale nie będziemy się narzucać, albo coś?
- No coś ty! – zapewniłam. – Tylko czy wy chcecie?
- Można by pozwiedzać trochę nowych okolic w Polsce… - zasugerował Max.
- Ja jestem jak najbardziej za! – pochwalił się Tom.
- Ja też! – wykrzyknęli  razem Seev i Jay.
- To jesteśmy umówieni. – ucieszyłam się. – Kiedy jedziemy?
- Jak pójdziemy na górę to możemy zacząć się pakować. – rzucił Max.
- To zbierajmy się! Już nie mogę się doczekać! – ucieszył się Nathan.
Po wspólnej naradzie poszliśmy do naszych pokoi spakować się, oczywiście z rozkazu Nathana.
Około godziny 15.00 byliśmy już na miejscu.
Bella zaproponowała, że też może ugościć kilku chłopaków.
Jednak zgodził się tylko Siva, bo reszta nie chciała się rozdzielić. Laura postanowiła, że zostanie u mnie jeszcze na kilka dni.
Zadzwoniłam do rodziców, aby powiadomić ich że mamy kilku gości, którzy zostaną na noc. Mama powiedziała, że nie przyjadą do poniedziałku, bo mają ważne spotkanie służbowe. Za bardzo się tym nie przejęłam, bo przywykłam już do częstego bycia samej w domu.
Bella z Seev’em  pojechali już do jej domu, a ja zaprosiłam gości do wewnątrz mojego mieszkania. Chłopacy podzielili się na dwa pokoje, po dwóch na jeden, a ja z Laurą zajęłyśmy mój pokój.
Po rozpakowaniu naszych walizek, razem z kuzynką przygotowałam mały obiad.
Żeby spalić zbędne kalorie Lura zaproponowała spacer po okolicy. Poszliśmy wszyscy. Podczas wędrówki po małym miasteczku, Nathan podszedł do mnie  i złapał mnie za rękę. Tom, nie mogąc się powstrzymać zrobił to samo, lecz wycofał się z Laurą za nas. Max i Jay szli obok. Postanowiłam, że skoro chcą poznać okolice, to nie będą mieli nic przeciwko, jeżeli wybierzemy się do mojej przyjaciółki, która mieszka niedaleko Belli, aby przedstawić jej moich nowych „kumpli”.

Tymczasem u Belli i Sivy

-Jak ci się podoba, w moim małym miasteczku? – spytała Bella.
 - Jest pięknie. Ale ty i tak jesteś piękniejsza. – dodał Siva.
- Dziękuje. Może masz ochotę, na mały spacer?
- Jasne. Z tobą zawsze i wszędzie.
Wyszli na zwiedzanie okolicy.
Podczas spaceru chłopak wyznał dziewczynie co do niej czuje.
- Chciałbym, żebyś coś wiedziała. – powiedział niepewnym głosem.
- Tak?
- Podobasz mi się…
- Słyszałam już to parę razy. – uśmiechnęła się dziewczyna.
- Na pewno… ale chciałem ci powiedzieć… że … zakochałem się w tobie…
- Czy ty właśnie powiedziałeś, że mnie kochasz? –uśmiechnęła się dziewczyna.
- Tak! Dokładnie tak! Kocham cię!
- Tak naprawdę ja  byłam zakochana w tobie już od pewnego czasu. -  powiedziała i pocałowała Sivę.


***


Udało nam się wyciągnąć Ankę do parku. Zauważyłam minę Jay’a. Normalnie ślinka mu ciekła na jej widok. Wzięłam chłopaka pod pachę i oddaliliśmy się trochę od grupy, oczywiście nie zabrakło przy nas Nathana.
- Podoba ci się? – spytałam, znając już odpowiedź.
- Yyy… chyba tak… yyy… na to wygląda… umówiłaby się  ze mną? – powiedział, ale myślami był przy dziewczynie.
- Prędzej pomyśli, że chcesz ją zjeść. – zaśmiał się Nathan.
- Bardzo śmieszne… - spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami. – Jasne, że tak, tylko może pogadaj z nią, albo coś. Mogę dać ci jej numer, ale lepiej jakbyś zrobił to sam.
- Dobra. Ok. Spróbuje. – walczył z sobą Jay.
- Tylko tak na nią nie poluj, bo się dziewczyna przestraszy.- zażartował chłopak.
- Nath. Uspokój się. – rzuciłam.
- Dobrze, już dobrze nie denerwuj się tak, bo złość piękności szkodzi.
- Hahaha… bardzo śmieszne.
Po kilku minutach dołączyliśmy do grupy. Spotkaliśmy też Bellę i Sivę, którzy wyglądali na bardzo szczęśliwych. W pełnym komplecie poszliśmy do małego baru.
The Wanted poszli zagrać w bilard, natomiast my przysiadłyśmy przy małym stoliczku.
- Nie no, same ciasteczka. – zażartowała Anka. – Szkoda tylko, że zbytnio nie mogę się z nimi dogadać.
- Pomogę ci. – powiedziałam. – Tak między nami, spodobałaś się Jay’owi.
- Ja?! Naprawdę? 
- No coś ty?! – zdziwiła się Bella. – Skąd to wiesz?
- Mówię prawdę. Sam mi powiedział.
- Nareszcie sobie jakąś wychoczył. – zaśmiała się Laura.
- Nie powiem, jest ładny, ale jak mam z nim porozmawiać? Nie umiem mówić biegle po angielsku… - zasmuciła się przyjaciółka.
- Pomożemy ci. – rzuciłyśmy naraz.
- Dziękuje.


Nadszedł czas, kiedy trzeba było się już zbierać. Odprowadziliśmy Ankę do domu. Udało jej się porozmawiać z Jay’em. Bella i Seev też poszli już do domu. Chłopacy cały czas śmiali się z nowego partnera Belli, że sam nocował u dziewczyny, w obcym domu. Z Jay’a też mieli niezłą bekę, a zwłaszcza Nathan, nie wiem dlaczego, bo w końcu udało mu się zdobyć numer Anki.
Dotarliśmy do domu po 21.00. Chłopacy mówili, że jest dopiero młoda godzina, wiec chętnie by coś oglądnęli. Zaproponowałyśmy im „ Ace Ventura – Zew natury”. Zgodzili się.
Przez ponad dobrą godzinę wszyscy się śmialiśmy, a w szczególności Tom z Jay’em.
Po filmie chłopacy wygłosili mały referat na „jego” temat.
Wszyscy byli już w swoich pokojach. My zamiast się cieszyć z super dnia, smuciłyśmy się. Już jutro The Wanted mieli wyjechać na dobre z Polski, i już nigdy nie wrócić, przynajmniej tak mi się zdawało. Leżałyśmy tak w łóżku, ze łzami w oczach, aż nagle ktoś zapukał do drzwi. Był to Max.
- Hej. Śpicie już? – zapytał.
- Nie, wejdź. – odpowiedziała Laura, cała zapłakana.
- Czy wy płaczecie?
- Tak. – zająknęłyśmy razem i jeszcze bardziej się rozpłakałyśmy.
- Dlaczego?
- Bo już jutro odjeżdżacie…  -ciągnęłam.
- Ja właśnie w tej sprawie. Na razie wiem o tym tylko ja.
- Ale o czym? – bąknęła Laura.
- Rose, jeżeli nie masz nic przeciwko, żebyśmy zostali tu do niedzieli…
- Czy to znaczy, że zostaniecie dłużej? – wykrzyknęłam.
- Tak. Dokładnie to chciałem powiedzieć. – szybko wysunęłyśmy się z kołdry i napadłyśmy Maxa wielkimi uściskami.
- Dobrze, dobrze. Przestańcie już, bo mnie udusicie. – zaśmiał się. – Ale nie mówcie o tym reszcie, to ma być niespodzianka.
- Oczywiście! – uradowałyśmy się.
- Ok. To na mnie już pora, bo powiedziałem Tomowi, że idę do ubikacji. Dobranoc.
- Dobranoc. – zaśmiałyśmy się.
_______________________________________________________________________________
Dedyk dla:
Dziękuje Wam! ;*
Co do rozdziału, to się nie wypowiadam....

3 komentarze:

  1. o! Jay sobie kogoś znalazł ;]
    świetny rozdział ;)
    dzięki za dedyk ;*
    next ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. awwwwwww kocham to opowiadanie
    Rozdział genialny jak i inne
    czekam na next kochana!!!

    Dzięki za dedyk :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział boski!
    W ogóle masz wspaniałe opowiadnanie, które ciekawie się zaczyna
    Czekam na następny rozdział
    Weny ,kochana

    OdpowiedzUsuń