5 sierpnia. To już dziś. Dzień, w którym poślubię Nathana.
Dzień, w który zmieni się moje życie, może nie do końca życie, ale stan.
Nasi rodzice już od wczorajszego wieczora są zameldowani w
hotelu, w który odbędzie się przyjęcie weselne. Ogólnie tego wieczoru hotel
będzie tak jakby w pełni nasz, bo jest on wynajęty dla całej naszej rodziny i
wszystkich znajomych. My również będziemy tam nocować. Kosztuje nas to sporo
pieniędzy, ale przecież taka uroczystości zdarza się tylko raz w życiu.
Tę nockę byłam zmuszona spędzić u Laury i Toma, ponieważ
kuzynka nie zgodziła się na to, żeby Nathan zobaczył mnie w sukni ślubnej nie
prędzej niż przed ołtarzem.
Mam tu wszystkie rzeczy potrzebne tylko na ten dzień.
Ceremonia rozpoczyna się o godzinie 16.00, czyli pozostało
mi jeszcze z 7 godzin wysłuchiwania lamentu Laury.
Na 9.00 zamówiła fryzjera, który dojedzie prosto do ich
domu, specjalnie żeby mnie uczesać, no a przy okazji Laura też skorzysta, ponad to, na 2 godziny później odwiedzi nas
makijażystka.Osobiście nie byłam za
tym, przecież równie dobrze mogę się sama umalować, uczesać…
Fryzjer zjawił się chwilę przed wyznaczonym czasem.
Kiedy dostałam się w jego ręce, nie było już odwrotu. Bałam
się, że nie spodoba mi się, że będę wyglądać jeszcze gorzej niż zwykle, a
wyglądać jeszcze gorzej niż zwykle to ja dziękuje bardzo. Tak długo czekałam na
ten dzień, że też mi się coś od życia należy, też chce choć jeden dzień ładnie
wyglądać… Także trzymam kciuki, żeby się udało.
2 godziny później
- To już koniec. – uśmiechnął się do mnie Gustavo (fryzjer).
– I jak, podoba się?
Przeglądałam się kilka minut, bo nie mogłam uwierzyć własnym
oczom. (fryzurka)
- Dziękuje ci! – krzyknęłam i uściskałam ‘cudotwórcę’. –
Naprawdę, jest rewelacyjnie. – cieszyłam się jak głupia do sera, jakby nie
miała z czego, tylko z uczesania. I’ M IDIOT.
-To teraz, jak się nie mylę kolej na Laurę, tak? –
stwierdził.
-Jestem gotowa. – ucieszyła się.
- Liczę na pana! – zza drzwi krzyknął Tom.
- Tom, zamknij się! Jak nie będzie tak jak mi się podoba, to
ty oberwiesz! – wkurzyła się na męża.
Chyba się wystraszył, bo już więcej nie było go słychać.
Długo nie czekałam, aż do domu wparowała makijażystka.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie, ale w połowie drogi
zorientowałam się, że wzięłam tylko 3 walizki.
- Nie ma za co, i tak niedawno co skończono mnie czesać. –
uśmiechnęłam się, nagle przypomniały mi się ostatnie słowa wizażystki. –Ale jak
to tylko 3 walizki?
-Zapomniałam o walizkach z tipsami. – uśmiechnęła się, a ja
się przestraszyłam. – Jestem Ana. – przedstawiła się.
- Rose. Miło mi. – spróbowałam się uśmiechnąć.
To już koniec. Już za późno, żeby się wycofać. Ale skoro za
pierwszym razem poszło lepiej niż myślałam, to teraz też powinno się udać.
- To jaki makijaż sobie życzysz? – spytała, ku mojemu
zaskoczeniu. Myślałam, że ja nie mam tu już nic do mówienia.
- Delikatny. – uśmiechnęłam się.
- Czyli dalej wszystko zależy ode mnie?
- Tak, oczywiście jeśli zamierzasz delikatny…
- Oczywiście, postaram się, zrobić ładnie, delikatnie,
naturalnie. To bierzemy się do pracy.
Z punktu widzenia Nathana
Ja pierdziele… czuje się gorzej niż jakbym miał dawać
koncert, tak nagle, bez przygotowania. Naprawdę. Jestem tak zdenerwowany, cały
się trzęsę. Łażę w tą i z powrotem.
Masakra jakaś. A jak zobaczę Rose… Ja pierdole, to dopiero mi mowę odejmie.
Chciałbym ją już zobaczyć.
- Nie chcę ci nic mówić, ale chyba musiałbyś się już odziać
w to extra wdzianko, no nie? – zainteresował się mną Max.
- No niby tak, ale słuchaj, ja jakoś nie mogę, to był chyba
zły pomysł z tym ślubem… – odparłem ni stąd ni zowąd.
- Co ty powiedziałeś? – zdziwił się Max.
- Chyba się pośpieszyłem z tym wszystkim. Jestem na to za
młody.
- Nathan, co ty wygadujesz?! Teraz chce Rose tak zostawić…
WYSTAWIĆ!? Ty się zastanów, czego ty tak naprawdę chcesz! Najpierw pierwszy
nalegasz na ślub, a jak przychodzi co do czego to ty się wycofujesz, jeśli to
można tak łagodnie nazwać…
Chyba Max ma rację, dosyć często ją ma.
-Ty wiesz, co Rose będzie przeżywać?! Znam ją bardzo dobrze
i na pewno przeżywałaby dłużej niż razem jesteście.
- Dobra, już dobra, rozumiem co chcesz mi przekazać…
- Więc co chce ci przekazać…?
- Żebym nie musiał się przejmować, że w przyszłości będzie
smutna. Dzięki stary. – podszedłem do niego i poklepałem po plecach.
- Tak właściwie to nie dokładnie mi o to chodziło, ale rób
co chcesz, żeby później nie było… - Max uniósł ręce do góry.
- Okej, okej. A o co ci tak naprawdę chodzi?
-Skoro tak bardzo
kochasz Rose, to zrobiłbyś dla niej wszystko, więc lepiej zacznij się
przebierać człowieku!
-Dobra, już dobra. Jeszcze raz dzięki. To ja idę się
przygotować.
Zostawiłem przyjaciela na korytarzu i pobiegłem do pokoju.
Postanowiłem się jeszcze odświeżyć więc zawitałem do
łazienki. Przede wszystkim musiałem elegancko ułożyć swój włos…
Jestem już odziany w mój garniturek. Nagle usłyszałem krzyk
Jay’a.
- Ey! Jesteś gotowy?! Limuzyna już stoi przed domem!
- Już idę! – krzyknąłem i zszedłem na dół.
Wszedłem do auta. Nasi świadkowie już tam byli – Jessica i
Alek.
- Cholera! Obrączki! – krzyknąłem, strasząc przy tym moją
siostrę.
- Spokojnie Nathan, przecież ja je mam… - odpowiedział
łagodnie Alek.
***
Poszłam razem z Laurą do ich sypialni. Była tam sukienka,
welon… wszystko w co musze się przyodziać.
‘Specjalną’ bieliznę miałam już na sobie. Teraz kuzynka
pomogła mi założyć suknię. Strasznie mi się podoba, w końcu sama ją wybierałam.
Po idealnym ułożeniu sukienki przyszła kolej na welon, który Laura wpięła mi pod koczek, upięty przez Gustavo.
Po idealnym ułożeniu sukienki przyszła kolej na welon, który Laura wpięła mi pod koczek, upięty przez Gustavo.
Potem przyszła pora, na słynną podwiązkę, którą zdobią niebieskie wstążeczki.
W końcu przygotowania dobiegły końca. Wyszłam z sypialni
przyjaciół i od razu skierowałam się na sofę stojącą w salonie. Tak nagle jakoś
słabo mi się zrobiło.
- Rose? Wszystko w porządku? – zaniepokoiła się Laura.
- Tak, tak.
- Tom! – kuzynka zawołała męża. – Przynieś szklankę wody dla
Rose!
- Już!
-Ja zaraz wracam, idę po buty. – zawiadomiła mnie.
Po kilku minutach Thomas zjawił się ze szkłem w ręku.
Ostrożnie podał mi szklankę. Zaczęłam upijać kolejne łyki mineralnej wody.
- Ślicznie wyglądasz. – powiedział.
- Dziękuje. – uśmiechnęłam się.
- Normalnie przypomniał mi się mój ślub. – zaśmiał się, a ja
ponownie wykrzywiłam lekko usta.
Do salonu wkroczyła Laura.
- Alek dzwonił i powiedział, że są pod kościołem, więc
limuzyna już tu jedzie.
-Boże, to już…! – zaniepokoiłam się.
- Nie bój się. Nim się obejrzysz, już będzie po wszystkim. –
uśmiechnęła się Laura.
- Łatwo ci to mówić.
- Jakbyś chciała wiedzieć, to już to przechodziłam.
-Oj tam, oj tam. Ty zawsze byłaś odważna.
-No a ty niby nie?
- No raczej nie.
-Em… jesteście już gotowe? Limuzyna już stoi przed domem.
- Tak, tak. – odpowiedziała za mnie Laura. – Dobra, to
idziemy. – posłała mi uśmiech.
Wyjęłam z wazonika bukiet i wyszliśmy z domu, kierując się
do czarnej limuzyny.
To już tu. Wysiadłam z pojazdu, trzęsąc się. Moje dłonie
chodziły jakby zostały porażone prądem lub coś tym stylu. Wszyscy byli już
wewnątrz tylko mój tata czekał na mnie.
Podeszłam do niego umiarkowanym krokiem, bo wiem, że na
szybszy nie było mnie w tej chwili stać. Laura wraz z Tomem, dołączyli do
pozostałych, którzy czekali, aż ojciec mnie wprowadzi.
- Witaj Rose! – ucieszył się. – Wyglądasz prześlicznie. I pomyśleć, że niedawno byłaś taką małą, MOJĄ
MAŁĄ dziewczynką.
- Tato… - do oczu zaczęły napływać mi łzy. – Chce jakoś
wyglądać. – wskazałam na moją
twarz palcem, na którym widniał pierścionek zaręczynowy.
- Rozumiem, rozumiem. To jak? Gotowa? – spytał tata.
- Nie, ale po co tyle mają tam czekać? – wskazałam na
kościół ręką, w której trzymałam bukiet.
- To idziemy. – potwierdził i objął moją rękę swoją.
Ruszyliśmy. Jak na razie było dobrze, ale kiedy
przekroczyliśmy próg kościoła poczułam na sobie wzrok wszystkich gości. Serce
zaczęło mi łomotać, ciało drżeć jak galareta. Jeszcze bardziej zacisnęłam
pięści. Tata czując to, jeszcze bardziej się do mnie przybliżył. Jeszcze dobre
15 metrów muszę przejść. Spoglądałam na rzędy ławek zapełnionych wszystkimi,
którymi znałam. Miałam już tego serdecznie dosyć. Momentalnie spojrzałam się na
wprost. Stał tam Nathan, w garniturze, strój, w którym nie specjalnie lubi chodzić.
Spojrzałam się na niego. Od razu zapomniałam o Bożym świecie. Posłał mi ten
swój słodki uśmiech. Teraz już nie przestawałam na niego patrzeć. Nie musiałam
się już przejmować czy ludzie się gapią, czy też nie.
Nagle poczułam, jak tata składa na moim czole całus.
Ocknęłam się. Tak, to już.
Podał moją dłoń
Nathanowi, znikając do ławki, w której siedziała mama z moją chrzestną.
Już było lepiej.
*
-Ja Nathan, biorę sobie ciebie Rosalie za żonę na dobre i
złe, w biedzie i dostatku, w zdrowiu i chorobie i ślubuję ci miłość i wierność
oraz, że cie nie opuszczę, aż do śmierci. - Nathan powtarzał słowa przysięgi,
patrząc mi prosto w oczy.
Teraz przyszła kolej na mnie.
- Ja Rosalie, biorę sobie ciebie Nathanie za męża na dobre i
złe, w biedzie i dostatku, w zdrowiu i chorobie i ślubuję ci miłość i wierność
oraz, że cie nie opuszczę, aż do śmierci.
*
Poznałam rodzinę Nathana, której dotąd nie znałam, czyli
kuzynów, wujów, ciocie. Ja również zapoznałam go z resztą mojej rodziny, choć i
tak z większością już się znał.
Orkiestra jest przecudna. Mogę to powiedzieć, bo tworzą ją
znajomi, z którymi występuję. Zawsze mogę na nich liczyć, a dzisiejszy wieczór
uczynią czymś co zapamiętam do końca życia.
Wszyscy świetnie się bawią, czego się nie spodziewałam.
Jestem taka zachwycona.
*
- Nathan będzie dobrym mężem. Wiem to, bo wiem. – ojciec zaczął swoje
przemówienie.
Nieliczni zaczęli chichotać, razem ze mną. Tata bardzo się
przygotowywał, mama mówiła, że specjalnie przetłumaczył sobie ten tekst na
język angielski, żeby teraz wszyscy mogli go zrozumieć, ponad to, kilka
miesięcy po wypadku zaczął w ogóle uczyć się języka angielskiego co wyszło mu
na dobre.
– Rose pojawia się uśmiech zawsze, gdy jest przy nim. Chce, żeby była
szczęśliwa, a wiem, że Nathan może to dla niej zrobić. – na mojej twarzy
pojawił się szeroki uśmiech, a Nate pocałował mnie w policzek, nie skrywając
przy tym takiej samej radości jak moja. – Moim kochanym dzieciom życzę
szczęścia w nowej drodze życia. – tata podszedł do nas i ucałował.
Nathan chyba też chce coś dodać. Wstał z krzesła i podszedł
do mikrofonu.
- Wyjątkowym jest poznać kogoś, dla kogo można się
poświęcić. Kto zaakceptuje cię takim, jakim jesteś. Czekałem przez długie lata,
by być kimś więcej, niż jestem… z Rose… Czuję się jakbym zaczynał od nowa. –
uważnie słuchałam słów Nathana. Było mi bardzo miło, że mówi coś takiego. W tym
dniu, to było już pewne, że to ten jedyny. – Więc chciałbym wznieść toast za
piękną pannę młodą… - uśmiechnęłam się i zaczęłam kręcić głową. – Nie liczę
czasu spędzonego z tobą, bo nigdy nie będzie go za wiele, ale to będzie najwspanialsza część mojego życia - razem z tobą. – uśmiechnął się i
podniósł kieliszek z szampanem do góry. Jego gest powtórzyli wszyscy znajdujący
się na sali.
*
Było tak miło.
Nate powiedział, że teraz będzie mała niespodzianka.
Wyszliśmy na środek, żeby zatańczyć ‘nasz taniec’. Wtedy
usłyszałam, jak orkiestra gra melodię piosenki Bruno Marsa – Just The Way You Are.
Ciągle pamiętałam o tej piosence. To przy niej
zatańczyliśmy pierwszy raz razem. Ten kawałek jest dla mnie czymś więcej niż
tylko słowami skomponowanymi razem z muzyką. To jest dla mnie piękne
wspomnienie, które nigdy mnie nie opuści.
-Pamiętasz? – spytałam, ciągle nie mogąc w to uwierzyć.
- Było to ładnych parę lat temu, ale dlaczego niby miałbym
zapomnieć tak ważnej dla nas piosenki…?
-Kocham cie. – szepnęłam mu do ucha.
- Ja ciebie też. wiesz, która jest godzina?
- 20.00.
- Myślę cały czas o tobie, nawet nie ma takiego dnia, w
którym bym tego nie zrobił. A tak przy okazji... wyglądasz dziś bajecznie, z resztą tak jak zwykle. – po tych słowach delikatnie wpił się w moje usta.
*
The Wanted zaśpiewało kilka piosenek.
Wszyscy świetnie się bawili.
To jest najwspanialszy dzień w moim życiu.Tego dnia, na naszych dłoniach zagościły obrączki, które będą dowodem potwierdzającym to, iż ślub się odbył.
_______________________________________
Dziękuje wszystkim za komentarze pod ostatnim postem. ♥
Dla Was dedyk.
o mój Boże!
OdpowiedzUsuńwszystko świetnie: fryzura, makijaż, paznokcie, sukienka, welon, buty, kwiaty, garnitur Nathana, piosenka :)
czy ty wiesz, że się popłakałam??
o i jeszcze... czy ty myślałaś, że ja się nie domyśle??
od razu jak zaczęła, czytać te przemówienia to pomyślałam o.... no wiesz o kim ;)
tylko widzę, że trochę pozmieniałaś ;D
cudo <3
nie mogę się doczekać następnego ♥♥
Pozdrawiam ( córka, która ma więcej wspólnego z ojcem xD) Blaugrana xD ♥
Piękny rozdział!
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się ;D Przepięknie opisałaś to wszystko!
Naprawdę brak mi słów
A ja chcę szybko następny
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Kocham i jeszcze raz kocham <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://iloveyouthewanted11.blogspot.com/
Nominowałam Cię do: The Versatile Blogger Award ;) Informacje na moim blogu ;)
OdpowiedzUsuńawwwww, to takie wciągające. :D się wciągnęłam. xD
OdpowiedzUsuńczekam na następny, jak najszybciej!
ZOSTAŁAŚ NOMINOWANA --> http://twlovestoryy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWybacz, że nie skometuję rozdziału tylko powiem , że jest ŚWIETNY , ale cholernie się spieszę ;c
OdpowiedzUsuń+ Nominowałam cię ;)
http://opowiadanie-o-the-wanted.blogspot.com/
Bim bam bum, nominowałam Cię do Versatile Blogger Award! :D Więcej na moim blogu. :)
OdpowiedzUsuń