niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 46



Ponad dwa miesiące później

Z punktu widzenia Nathana

Przez te ostatnie miesiące Rose strasznie schudła. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Nie mogę na nią patrzeć, bo strasznie przez to cierpię. Nie mogę wyobrazić sobie niestety jej bólu. Strasznie chciałbym, żeby przeszedł na mnie, żeby moja żona, moja Rose przestała w końcu cierpieć.
Kilka miesięcy temu zaatakował ją rak kości. I nie wiem jak to się stało… Gdyby zaczęła walczyć z chorobą mogłoby to zaszkodzić Nikoli. Rosalie tego nie chce. Powiedziała, że dopóki Mała nie przyjdzie na świat nic z tego, żeby zaczęła się leczyć.
Nie wiem, dlaczego ona mi to robi. Tak strasznie się o nią boję. Musi wytrzymać jeszcze kilka tygodni. Ona jest już naprawdę słaba. Dziękuje Laurze, że postanowiła mi pomóc. Wprowadziła się do nas na pewien czas.
Kiedy widzę Laurę, czuje że ma do siebie żal. Nie wiem o co, bo niczym nie zawiniła. To ja powinienem się czuć winny, bo ja wpakowałem Rose w to wszystko.
Może jestem złym typem, ale nie chce tego dziecka. Chciałbym tylko, żeby Rose była już zdrowa. Nie chce nawet myśleć, że narodziny Nikoli, które przewidziane są na 25 kwietnia, mogą odbyć się za późno.
Nie chcę Nikoli. Chcę, żeby moja żona wyglądała tak jak jeszcze kilka miesięcy temu.
To dopiero 29 marca. Ile mam jeszcze czekać?!
Mógłbym za nią nawet życie oddać, byle żebym tylko wiedział, że to jej pomoże!
Jestem taki zły na siebie. Nie potrafię już nawet wymyślać jakiekolwiek teksty do piosenek. Nie potrafię…
- Nathan. Prześpij się. Tak bardzo brakuje ci snu… - podeszła do mnie Laura kładąc rękę na moim barku.
Złapałem ją.
- I tak to nie przyśpieszy czasu. Będzie się dłużył jeszcze bardziej.
Laura usiadła obok mnie.
- Wcale nie. Im mniej będziesz o tym myślał, tym szybciej nastanie ten dzień, w którym urodzi się twoja córka.
- To nie jest moja córka! Moja córka nie zrobiłaby czegoś takiego mojej żonie!
- Nathan! Przecież to rak! Twoja córka niczemu nie jest winna! Nie możesz tak mówić!!! – złapała moją koszulkę i zaczęła mną trząść. Płakała. Ja też…  - Nathan nie mów tak już więcej! – cała zapłakana przytuliła się do mnie. Ja byłem w stanie wydusić z siebie tylko łzy. Nie potrafiłem nawet dać jakiegokolwiek kroku. To było dla mnie najtrudniejsze wyzwanie. – Rose nigdy nie wybaczyła by ci tych słów. – wyjąkała po kilku minutach.


25 kwietnia

Rosalie leży w szpitalu. Nawet nie wskazuje na to, że ten mały diabeł chce wyjść na świat. Im dłużej tam siedzi coraz bardziej jej nienawidzę… 
Siedzę teraz na krześle, obok szpitalnego łóżka mojej małżonki. Trzymam ją za rękę. Ona uśmiecha się do mnie. Nie wiem, jak w tak trudnych chwilach może to robić. Do moich oczy napływają łzy, a ona się uśmiecha. Tak bardzo to kocham, ale nie mogę pojąć dlaczego to robi…?
- Kocham cie Nathan. – powiedziała, a jej wargi jeszcze bardziej się wygięły.
- Przecież wiesz, że ja ciebie bardziej. – odpowiedziałem na jej słowa, a na mojej twarzy znów pojawił się potok łez.
Rose podniosła się trochę i kciukiem otarła moje łzy.
- Nie becz. – zaśmiała się cicho.
- Nie potrafię. Ta sytuacja mnie przerasta. – oprałem głowę obok jej. Chciałem się przytulić. Chyba to zrozumiała, bo objęła mnie.
-Wszystko będzie dobrze kochanie. – powiedziała spokojnie. – Pocałuj mnie. Chce sobie przypomnieć stare dobre czasy.  
Spełniłem jej prośbę. Mnie też tego brakowało.
Dzięki temu zapomniałem o złych rzeczach. Przed oczami miałem te najpiękniejsze chwile. Już dawno się tak nie czułem. Po prostu zero wspomnień, same zmartwienia. A teraz ta chwila, mogłaby trwać wiecznie.
- Będziesz grał dla naszej córeczki. Ty będziesz grał, ja będę ją trzymać na ramionach. Będę siedziała tuż obok ciebie jak wtedy kiedy się zaręczyliśmy. Pamiętasz? Tylko, że teraz będą nas dwie panie Sykes.
Uśmiechnąłem się. Pierwszy raz od kilku miesięcy. Poczułem, że jestem okropnym ojcem mówiąc na moją córkę tak podłe rzeczy. Jak ja mogłem. Rzeczywiście, Rose by mi nigdy tego nie wybaczyła.
Będę ją kochał, tak samo jak Rosalie. Skoro będzie dla niej tak ważna to i dla mnie także. To nasza córka – Nikola. Może nie byłem przekonany co do tego, że nie będę miał syna, ale teraz coraz bardziej cieszę się, że będzie to ktoś podobny do Rose. Będę je kochał najmocniej jak potrafię, w końcu to dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Gdybym nigdy nie spotkał Rosalie moje życie byłoby do niczego. Cieszę się, że jest teraz moją żoną i że będziemy żyć długo i szczęśliwie. Wierzę w to! Jeśli moja żona wierzy to i ja wierzę! To mój dar od Boga! 

____________________________________________

I są 2 komentarze z głosem na "TAK" :)
W takim razie będzie część 3 :D
Dziękuje Wam, za to, że komentujecie! <3
Dzięki temu wiem, że mam dla kogo pisać ^^ 
Pozdrawiam Was i całuję :*** 

3 komentarze:

  1. Strasznie mi to przypomina Zmierzch....
    W końcu tamten tez nienawidził córki a tamta kochała...
    dziwne.
    ale rozdział fajny.

    OdpowiedzUsuń
  2. uno: JA CIĘ TEŻ CHYBA ZABIJĘ xD
    dos: to jest na pewno inspirowane Twilight'em ;P musiałabym Cię nie znać ;)
    tres: mam wielką nadzieję, że wszystko będzie dobrze ( nadzieje matką głupich ale każda matka kocha swoje dzieci :D )
    cuatro: świetny ten rozdział :*
    cinco: do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. nie znalazłam zakładki spam więc napiszę tutaj:

    Harriet od dziecka miała problemy ze swoją agresją a kiedy zaczęła chodzić z Nathanem obudziła się w niej wielka egoistka. Czepia się nawet własnych przyjaciółek! Za to Nathan po mimo, że kocha swoją dziewczynę nie potrafi oderwać wzroku od innych dziewczyn. Kończy się na tym, że dopuścił się zdrady. Tylko czy na jednej się skończy? Jak to wszystko zniosą?

    http://w-strone-slonca-naile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń