niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 40



Tygodnie mijały w spokoju.
Podczas pobytu w Brazylii kupiłam sobie pamiętnik, bo tak naprawdę tylko on według mnie miał w sobie coś tajemniczego, nie żeby był jakiś zaczarowany czy coś, po prostu nigdy nie widziałam takie pamiętnika. Oczywiście, to nie była jedyna pamiątka z tego kraju. Tak naprawdę to jest mój pierwszy pamiętnik. Nie wiem, czy mam chociaż jakieś zdolności do zapisywania swoich przeżyć, na kartkach papieru, ale postanowiłam, że będę codziennie dodawać wpisy, dopóki nie zapełnię całego zeszytu. To ma być dla mnie nowy rozdział w życiu, gdyż za parę miesięcy zostanę matką. Chcę więc opisywać każdy dzień przed porodem, żeby w przyszłości móc je miło wspominać, razem z moim dzieckiem.
Odkąd dowiedziałam się, że noszę pod sercem małą istotkę, budząc się każdego dnia dotykam miejsce, pod którym się ono znajduje.
Wokół może być głośno, ale i tak słyszę bicie ‘jego’ serca. Jest ono dla mnie niemalże jak muzyka.
Pewnego dnia przysiadłam zwyczajnie do fortepianu i skomponowałam piękna melodię. Codziennie, gdy ją gram, czuję, że ono się uspokaja.

Z punktu widzenia Laury

Właśnie wychodziłam z gabinetu lekarza, który leczy mnie, kiedy do szpitala przywieźli ciężarną kobietę z kruczoczarnymi włosami. Według mnie ma około 30 lat.
Krzyczała i to z wielkim przerażeniem.
-Błagam!! Uratujcie je!! SZYBKO!!  - w pierwszej chwili stanęłam jak wryta, nie mogąc uwierzyć do końca w jej słowa, ale po ‘przebudzeniu’ zrozumiałam, że dziecko jest w ogromnym niebezpieczeństwie, że tak mogę powiedzieć.
Przerażona i wystraszona szybko pobiegłam za kobietą na wózku inwalidzkim i za zgromadzonymi wokół niej. Mimo iż nie znałam tej kobiety postanowiłam czekać, choćby nie wiem ile. Po prostu chcę wiedzieć, czy dziecko przeżyje.

Godzinę później

Z sali wyszli lekarze, którzy zajmowali się kobietą. Musiałam dowiedzieć się co z dzieckiem.
- Przepraszam! – podbiegłam do gromadki ludzi w białych fartuchach. – Co z tym dzieckiem, którego państwo odbierali poród?
- A pani jest z rodziny? – zapytał młody mężczyzna średniego wzrostu.
- Nie, ale chcę wiedzieć, czy dziecko przeżyło…
- Dziecko?? – wyglądał na zdziwionego. – Tak, przeżyło…
Odetchnęłam z ulgą.
Myśląc, że wszystko będzie już dobrze opuściłam szpital. Wtem znienacka drogę zagrodziła mi jakaś kobieta. Nawet nie zauważyłam, że wcześniej tam stała… Pojawiła się dosłownie z nikąd.
Ale chwila… czy to nie jest ta kobieta, która przed chwilą urodziła… 
Jej mina nie wróżyła wcale nic dobrego, wręcz przeciwnie. Patrzyła na mnie ze złością, jakby chciała mnie zabić, chociaż chyba to mało powiedziane…
- Odczep się od mojego dziecka!! – krzyknęła.
- Ale ja chciałam tylko zobaczyć, czy wszystko będzie dobrze… Słyszałam, ja wjeżdżając do szpitala, krzyczała pani. – zaczęłam się tłumaczyć trochę przestraszona. – I dlaczego nie odpoczywa pani teraz? – zadałam pytanie obawiając się o stan kobiety.
Sekundę potem zniknęła na moich oczach!!
Ale jak ona… przecież… Czy mi się to wszystko śni!!      
Przerażona spojrzałam wokół siebie. Wszyscy zachowywali się tak, jakby nic nie zaszło.

Kilkanaście minut później

Szybko wbiegłam do mieszkania. Kiedy przekroczyłam próg znowu JĄ zobaczyłam.
- Musisz mi pomóc! – krzyknęła kobieta. – Tylko ty mnie widzisz!
‘Tylko ja ją widzę’! O co tutaj do jasnej cholery chodzi!!
- Kim ty jesteś!! – zadałam pytanie unosząc wysoko głos.
Nie daję już rady!! Nie wiem, co jest grane i czy aby na pewno to jest sen…
-Laura?! Czemu gadasz do siebie?! – jeśli się nie mylę był to głos mojego męża.
Kobieta zniknęła.
- Coś się stało? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha! – przyszedł do holu, gdzie znajdowałam się ja.
 Po słowach, które wypowiedział obawiałam się najgorszego…
Podeszłam bliżej niego i mocno przytuliłam.
- Tom? To jest sen czy prawdziwy miesiąc, prawdziwy dzień, prawdziwa godzina, prawdziwa ja…
- Laura o co ci chodzi? – zdziwił się Thomas.
- Nie wyśmiejesz mnie, ani nie zostawisz, ani nie porzucisz? Obiecujesz, że mi pomożesz?
- Laura, ja cie kocham! Jestem twoi mężem, co się ma stać?
- A co jeśli twoja żona widziała ducha, choć nie wierzy w takie bujdy, ale to było jak najbardziej prawdziwe i teraz duch tej kobiety, prześladuje mnie…?
Kiedy to powiedziałam Tom nie mógł nabrać świeżego powietrza do swoich płuc, ale starał się mnie jak najmocniej przytulić.
Teraz sama nie wiedziałam ile jeszcze razy ta kobieta mnie nawiedzi, ani o co jej chodziło, kiedy miała na myśli ‘musisz mi pomóc’…   


_________________________________


Krótko i beznadziejnie, bo nie mam już jakiś dobrych pomysłów... :c Wszystko przez ten stres.... :[ 

Mam nadzieje, że mimo to znowu zobaczę takie piękne komentarze, jakie zostawiły dwie osoby pod ostatnim rozdziałem. ♥

Dziękuje Wam bardzo :* 

Dal Was dedyk! ♥♥

2 komentarze:

  1. beznadziejnie?? uważaj, bo nawet mnie moja grypa nie powstrzyma, żeby ci przywalić jak jeszcze raz tak napiszesz!!
    Boże, wiesz że sama się przestraszyłam czytając... i przypomniała mi się ta nasza rozmowa o duchach ostatnio xD
    jak zwykle cudowna robota ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie piszesz , bardzo mi się podoba *-* zapraszam do mnie Luckymemory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń