- Idź załóż swoją sukienkę. – uśmiechnął się do mnie.
-Ale po co? – zdziwiłam się.
- Bo chce zobaczyć jak w niej ślicznie wyglądasz…
-No to zobaczysz kiedy indziej.
- Ale no ja cie tak bardzo kochanie proszę…
- No okayy. – uległam mu i poszłam do pokoju po sukienkę,
żeby się przebrać.
Byłam już gotowa. Zeszłam na dół.
- Wyglądasz prześlicznie! – krzyknęli Jay i Max.
-Dziękuje wam bardzo. – ucieszyłam się. – A gdzie Nath?
- Nie gadaj, tylko chodź.
Podszedł do mnie Max, założył mi płaszcz, a Jay poprowadził
mnie do jego auta.
- Gdzie jedziemy? – spytałam zdezorientowana.
- Chyba nie boisz się z nami jechać, co? – zaśmiał się Jay.
- Boje się, że mnie gdzieś wywieziecie i zostawicie mnie
samą… albo zrobicie coś gorszego... - zrobiłam smutasa.
- Tego nie musisz się bać. – mrugnął do mnie kierowca – Max.
-„Tego”?
-No ogólnie, niczego.
- To może coś pośpiewamy, żeby było wesoło? – zaproponował
Jay.
Zaczęliśmy śpiewać „Jingle Bells”xD.
Zatrzymaliśmy się w nieznanym mi jak dotąd miejscu.
Wysiedliśmy z auta i od razu w oczy rzucił mi się niezbyt
duży budynek.
Z zewnątrz był ładnie otynkowany, w kolorze brudnego różu.
Każde okno elegancko przystrojone, ramy miały kolor brązowy.
-Gdzie jesteśmy?
- Zobaczysz. – uśmiechnął się Jay, a raczej wystrzerzył żeby.
Razem zaprowadzili mnie do wnętrza budynku.
Kiedy weszliśmy do środka omal co nie oniemiałam z wrażenia.
- Jezu, jak tu pięknie…! – zachwyciłam się.
Tu jest dosłownie jak w jakimś pałacu. Całe pomieszczenie
było bardzo klasyczne, staromodne.
-To może się rozbierz, bo się zagrzejesz… - ściągnęłam
płaszcz, a Jay odwiesił go na wieszak.
-No, to na nas już jest pora. – dodał Max drapiąc się po
głowie.
- Ale co ja mam tu robić? Gdzie mam iść?
- Sama powinnaś dojść. – uśmiechnął się i zginęli za
drzwiami.
No pięknie, wywieźli mnie, a obiecali mi…
Nie wiem, gdzie jestem, jak mam wrócić do domu. Kompletnie
nic nie wiem.
Nagle do moich uszu dopłynął dźwięk gry na fortepianie.
Poszłam więc za nim. Nie było trudno dotrzeć do
pomieszczenia, w którym znajdował się ów czarny fortepian.
- Boże, jak tutaj
jest pięknie… - zakryłam usta rękami.
W 4 kątach na ścianach zawieszone były długie, wąskie
lustra.
Instrument stał na środku tej pięknej sali, a przy nim
siedział Nathan odpicowany w garnitur.
Moje ciało trzęsło się jak galareta.
Chłopak się do mnie szczerze uśmiechnął i zaczął śpiewać
słowa piosenki – Enrique Iglesias „Finally found you”.
Na mojej twarzy pojawił się przeogromny uśmiech, skierowany
bezpośrednio do ’mojego pianisty’.
Oparłam się na fortepianie wprost do Nathana.
- A co ty dzisiaj takie niespodzianki mi robisz? –spytałam,
kiedy chłopak przestał grać.
-A to już nie mogę ukochanej, niespodzianki zrobić? –
odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Nie no… ależ proszę bardzo. – zaśmiałam się. Niech tam robi
co chce.
Zaczął grać drugą piosenkę – Bon Jovi „Thank you for lovingme”.
Momentalnie zakryłam usta dłońmi. Przy tej piosence
pojedyncze łzy zaczęły spływać mi po policzkach. A on nadal szczerze się do
mnie uśmiechał.
Całe 5 minut spędziłam bardzo miło, wpatrując się w oczy
ukochanego.
Z punktu widzenia Nathana
Jednak dała ponieść się nutom.
Wchodząc do tej sali… wyglądała tak pięknie.
Szybko się ocknąłem i do melodii zacząłem śpiewać słowa.
Piosenkę generalnie poleciła mi Laura. Wszyscy mi bardzo pomogli.
Rose ciągle się do mnie uśmiechała.
Kiedy skończyłem grać, zapytała.
- A co ty dzisiaj takie niespodzianki mi robisz?
-A to już nie mogę ukochanej, niespodzianki zrobić? –
odpowiedziałem i zapytałem ponownie.
-Nie no… ależ proszę bardzo. – zaśmiała się, a ja zacząłem
grać kolejną piosenkę, która wybrałem sam.
Zakryła usta dłońmi, z oczu zaczęły spływać jej łzy. Ja cały
czas uśmiechałem się do niej. Patrzyliśmy sobie nawzajem w oczy.
No, więc przyszła już pora na „ostatnią ważną” piosenkę tego
wieczora.
Wiem, że Rose bardzo lubi Bruno Marsa, a w dodatku ta
piosenka pomoże mi wyrazić główną „atrakcję”, czyli „Marry you”.
Rosalie się popłakała. Mam jednak nadzieję, że są to łzy
szczęścia…
Przecież nie przerwę
„koncertu”. Jeszcze chwilę musi poczekać, żebym mógł ją przytulić.
Dziewczyna podeszła do mnie, oparła się na moich plecach i
przytuliła się do mnie. Poczułem się od razu lepiej, mam nadzieję, że ona
także.
No i skończyłem wyrażać swoje uczucia poprzez piosenki.
Przyznam, że serce łomotało mi jak szalone, moje ciało całe
trzęsło się. Nie mogłem opanować tej emocji.
‘Dobra Nathan, weź się w garść’…
Wstałem. Złapałem ją za rękę. Uklęknąłem przed Nią.
Z kieszeni wyciągnąłem pudełeczko.
- Rose… - powiedziałem, a ona jeszcze bardziej się
popłakała. – Jesteś szczęściem i otuchą na każdy mój dzień. – Coraz bardziej
się denerwowałem. Nie lubię długich przemówień dlatego szybko chciałem przejść
do tematu. – Wyjdziesz za mnie?
Z punktu widzenia Rose
Omal co serce mi nie stanęło. Nic do mnie nie docierało.
Nathan chce, żebym została jego żoną. Dobry Boże.
Nie da się w żaden sposób wytłumaczyć tego co teraz czuje.
Moim sercem, rozumem miotają tak silne emocje, że szok. Muszę odpowiedzieć na
tak banalnie proste pytanie, jednak to dla mnie nie takie łatwe. Przecież ja
nie mogę z siebie głosu wydobyć.
Tak bardzo Go kocham!
Z moich oczu ciągle lały się łzy szczęścia.
- Tak! – odpowiedziałam. Oboje uśmiechnęliśmy się do siebie.
Nathan założył piękny pierścionek na serdeczny palec mojej prawej ręki. Po tym
wstał, a nasze usta złączyły się w jedno na dłuższy czas.
Przytuliłam się mocno do niego.
-Mam domyślać się kto był w to wciągnięty? – spytałam z
uśmiechem ocierając łzy.
-Ogólnie to nasi przyjaciele. – wyszczerzył żeby.
- Rozumiem. Ale przyznaj, że to dzięki dziewczynom zrobiłeś
mi tak wspaniałą niespodziankę…
- Po części… A udało mi się chociaż?
- Tak pięknych zaręczyn nawet nie można było sobie
wyobrazić! - ucieszyłam się.
- Czyli podobało ci się?
- Nadal mi się podoba, i to bardzo! – przytuliłam go jeszcze
raz. – To najpiękniejsze święta w moim życiu!
-Ja już się bałem czy się zgodzisz, czy nie… - powiedział
spuszczając głowę na dół.
Złapałam jego podbródek.
-Ey, ale czego miałeś się bać…?
- No bo ty tyle dla mnie zrobiłaś… Ja dla ciebie nigdy tyle
nie zrobiłem…
- Kochanie, co ty wygadujesz!? A dzisiejszy dzień?!
Sukienka, o której marzyłam, zaręczyny o których marzyłam- a wiedziały o tym
tylko dwie osoby- wtrąciłam kilka słów. – Spełniłeś moje marzenia! Jak
możesz mówić, że nic dla mnie nie
zrobiłeś… - na nowo zaczęłam płakać.
- Proszę cie, już nie płacz. – złapał mnie za rękę i wytarł
łzy z moich policzek.
- Zagraj mi coś. – spojrzałam mu w oczy.
Oboje poszliśmy do fortepianu.
Pozwolił, żebym
usiadła na jego kolana. Oparłam więc głowę o jego bark i przytuliłam się do
niego. Zagrał jeszcze raz piosenkę Jon’a Bovi.
Oczami spoglądałam jak naciska palcami na klawisze
instrumentu. Nie mogłam się powstrzymać. Dołączyłam się do niego.
Spojrzeliśmy sobie w oczy i uśmiechnęliśmy.
W budynku zostaliśmy jeszcze z dobrą godzinę. Trochę
rozmawialiśmy, trochę graliśmy.
Potem postanowiliśmy opuścić budynek. Wyszliśmy na hol,
gdzie wisiały nasze kurtki. Nathan pomógł włożyć mi płaszcz, a następnie sam
założył kurtkę. Wyszliśmy trzymając się za ręce.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę domu.
A samochodzie zaczęłam oglądać moją dłoń, na której był
pierścionek.
Tak za bardzo to nie lubię nosić pierścionków, więc dla mnie to
coś nowego. Trzeba będzie się przyzwyczaić.
Pierścionek był prześliczny. Domyślam się chyba ile mógł
kosztować, albo jednak wolę o tym nie myśleć.
- Podoba ci się? – spytał Nate.
-Tak, bardzo. Tylko czy ja mogę go nosić?
-Nie rozumiem…
- Przecież on kosztował na pewno więcej niż ten fortepian…
- No może…
-Czy ja jestem godna nosić na sobie coś tak drogiego?
-Dla ciebie zrobiłbym wszystko.
Spojrzałam na zegarek. Byłam godzina 8 wieczorem.
- Obiecujesz mi, że codziennie o tej godzinie będziemy
nawzajem o sobie myśleć? Chociaż minutę…
Spojrzał na zegarek i uśmiechnął się.
- Obiecuje. Nie ważne gdzie, zawsze będę.
Po kilkunastu minutach byliśmy już w domu.
Kiedy przekroczyliśmy próg chłopaki stanęli nam we wejściu.
Max wyciągnął przede mnie rękę, nie wiem czy chciał się
drugi raz przywitać… No to ja też mu
podałam.
- Hah. Zgodziła się! Gołąbeczki. Gratulacje! – zaśmiał się, a potem kolejno
przytulili się do mnie. Nathanowi podali dłoń.
- Chcemy być świadkami na ślubie!- krzyknął Jay.
-Póki co o ślubie jeszcze nie myśleliśmy. – dodał Nath.
- Ale zamawiamy miejsca.
- No dobrze… - zaśmiałam się.
-To może pójdziemy ulepić
bałwana? – zaproponował Jay. – W końcu była umowa…
- No to dalej.
Przyodziani dość ciepło poszliśmy na dwór. Było ciemno, ale
dzięki światełkom dało się ulepić dość prostego bałwana.
-I co nam wyszło? – spytał Max. – Czy wygląda aby na pewno
jak Nathan? – stanęliśmy wszyscy z założonymi rękami, aż nagle wpadłam na
pomysł.
- Chwileczka. – powiedziałam, zdjęłam czapkę z głowy Nathana
i założyłam ją ‘Śniegowemu Nathanowi’.
- Hah. No nie możliwe. To ja! – zaśmiał się Nath.
- Rzeczywiście. Wypisz wymaluj. – dodał z przekonaniem Jay.
-Zimno się robi… - trochę otrząsnęłam się chłodnym powietrzem,
które rozwiewał wiatr.
-Zimno, ciemno. Jeszcze na nas napadną! – podskoczył i
krzyknął Jay.
- Chodźmy, Nathan nam zrobi gorącą czekoladę. – poklepałam go
po ramieniu, a on objął mnie w pasie i poszliśmy wszyscy do domu.
Zanim zasnęłam dobre 15 minut wpatrywałam się w pamiątkę po zaręczynach.
Taki dzień jak dzisiejszy chciałabym mieć co dzień.
_____________________________________
No i więc taką oto niespodziankę zrobił Nathan na święta Rosalie.
Podoba się chociaż? Bo chyba coraz mniej osób czyta... i nie wiem, czy mam pisać dalej.
Dedyk dla osób, które mnie nominowały i które zostawiły komentarz pod 31 rozdziałem :D
marry U ! mmmm bosko <3
OdpowiedzUsuńśniegowy Nath, super !
weny !
http://story-the-wanted.blogspot.com/
świetne ;]
OdpowiedzUsuńpopłakałam się !
następny szybko!!
Naprawdę super!!!
OdpowiedzUsuńmy-magical-sparkles.blogspot.com
aaaaaa!!!
OdpowiedzUsuńno to teraz slub! :D
zarabisty rozdzial! :D
czekam na next :3
weny ;*
Hej : )
OdpowiedzUsuńNominowałam cię:
http://thewanted-viki.blogspot.com/2012/12/liebster-awards.html
Genialny i bardzo cie przepraszam że dopiero teraz dodaje koma, ale nie miałam czasu tego przeczytać.
OdpowiedzUsuńAaaaaaa! Taki genialny mi chyba też zaraz łzy szczęścia "wylecą" ;D
Nie spodziewałam sie tak nie spodziewanej nie spodzianki!
Nexta i wenki! ;D
cudowny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie ;)
http://thewaythatyoublameme.blogspot.com/