niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 30



Z punktu widzenia Rose

Zbudził mnie dźwięk dzwonka.
To była Jess.
- Tak słucham?
- Hej Rose. Masz może dzisiaj czas?
- Raczej tak o co chodzi?
- Może zrobisz ze mną mały wypad na miasto w celu zakupienia prezentów?
-Dobry pomysł, sama muszę coś pokupić . – zaśmiałam się do słuchawki.
- No… to dobrze trafiłam. – także się zaśmiała.
- To ja po ciebie przyjadę.
- Okej. Dzięki, kochana jesteś. Do zobaczenia.
- No pa.
Szybko wstałam.
-O Boże! 13.00! Nie no, przesadziłam, święta tuż, tuż a ja sobie to wszystko olewam. 
Nawet mój żołądek nie domagał się posiłku. Prędko pobiegłam do łazienki. Jak zawsze poranna toaleta. Następnie włożyłam na siebie to.
Miałam przyjechać po Jess, ale na szafce nie było kluczy od samochodu.
Szybko zbiegłam na dół. O… zauważyłam Maxa.
-Hej. Widziałeś gdzieś może kluczyki od samochodu Nathana?
- Aktualnie go nie ma.
-Cholera, nawet nic mi nie powiedział. – syknęłam pod nosem.
-Gdzie jedziesz?
-Na zakupy z Jess.
-Yyy… Ja chyba dzisiaj nigdzie nie pojadę, więc jak chcesz jedź moim. – rzucił w moją stronę kluczyki.
- Dzięki. – podbiegłam do niego i przytuliłam.
Prędko wyszłam z domu i skierowałam się do garażu. Pogoda była mroźna, jednak śniegu jak nie było tak nie ma.
Odpaliłam silnik i ruszyłam w niezbyt krótką podróż. Włączyłam sobie radio, może trochę sobie pośpiewam.

Na zakupach 

Jeszcze tylko tydzień. Święta to dla mnie coś pięknego. Śnieg, choinka te wszystkie światełka, ten nastrój… 
- To co zamierzasz kupić? – zaciekawiłam się.
-No właśnie w tym problem, że nie mam pojęcia co… - zrobiła smutną minę. – I mam nadzieje, że ty mi w tym pomożesz. – uśmiechnęła się.
- No to witaj w klubie, bo ja też nie mam pojęcia jakie prezenty, komu sprawić.
- Jeżeli obie nie wiemy co kupić, to zobaczysz, że pójdzie nam lepiej niż jakbyśmy wiedziały.
- Oby tak było.
Zaczęłyśmy się rozglądać po sklepach w poszukiwaniu czegoś konkretnego.
- Ey, patrz! Jakiś ciekawy sklep. Na pewno znajdzie się tu coś dla rodziców.
- Dalej, idziemy. – pogoniłam ją.
Trochę się porozglądałyśmy.
- Ey, ty. Chyba mam pomysł. – zapaliła mi się żaróweczka nad głową.
- Jaki?
- Wiem co kupie moim rodzicom.
Na pewno przyda im się pościel. Zauważyłam stanowisko, gdzie składają zamówienia na wyszywanie różnych zdań na materiałach.
- Na pewno ucieszą się z pościeli, na której będzie napisane: Dla kochanych rodziców od Rosalie. Co ty na to?
- Ey … to niezły pomysł… Może ja rodzicom też takie coś sprawie…
- Dobra, to ty sprawisz im taki prezent, a co ja z Nathanem mogę im kupić?
- Hymm… Wiesz co… Ostatnio, gdy mama sprzątała sypialnie stłukła lampę nocną. Pewnie by się im przydała…
- Okej. To będziemy się jeszcze rozglądać, za tego typu przedmiotem.
Pochodziłyśmy jeszcze po sklepie w poszukiwaniu jakiejś ładniej kołdry. W końcu znalazłyśmy takie oto stanowisko. Ja dopasowałam pierzynę do koloru ich sypialni, czyli jasny odcień brązu idealnie będzie się kontrastował z kolorem ich pokoju. Jessica uparła się na kolor brudnej zieleni. Nie powiem, ten kolorek także mi bardzo się podobał. Po zapłaceniu za zakupy poszłyśmy na stanowisko z zamówieniami. Podałyśmy pani, która się tym zajmuje karki z zamówieniami. Ja dopisałam jeszcze ‘i Nathana’.
Kobieta kazała nad odebrać zamówienia jutro.
Prezenty dla rodziców są już po części załatwione. Teraz tylko trzeba dotrzeć do jakiego sklepu z lampami.
Od razu w oczy rzuciły mi się w oczy te lampy.
- Mi tam się podobają.- dodała Jess. – Będę pasować… - mrugnęła do mnie okiem.
- To bierzemy co? – upewniłam się.
- Lepszych może nie być. Bierz. – machnęła ręką.
- Okej.
Poszłyśmy do lady i poprosiłyśmy o lampy. Zapłaciłam, a kasjer podał mi mój zakup.
Dalej poszłyśmy na szukać prezentu dla Nathana.
- Co można Nathanowi kupić? – spytałam Jess. Myślałam, że może ona będzie coś wiedzieć, w końcu jest jego siostrą.
- Nie wiem, ale ty powinnaś wiedzieć to lepiej ode mnie. – zaśmiała się.
- Oj no… Nigdy nie umiałam kupić facetowi jakiegokolwiek prezentu. Zawsze bałam się, że nie trafie w gusta, albo coś. 
- Powiem tylko tyle… Jeżeli Nathan cie kocha, to nawet jeżeli prezentu od ciebie nie dostanie, to i tak będzie szczęśliwy.
- No dobra, ale nie mogę mu nic nie dać. – uśmiechnęłam się. – Może kupię mu jakiś fajny sweter…
-No czemu nie…  to ja może mu dokupię jakiś ful cap… co? – uśmiechnęła się.
Kolejny problem to prezent dla Nathana.
Poszłyśmy do jakiegoś sklepu z męskimi ciuchami. Długo przeglądałyśmy ciuchy na wieszakach, aż w końcu natknęłyśmy się na taki sweter.
-Nathan będzie w nim zajebiście wyglądał. – dodałam z przekonaniem.
-Co racja to racja, ale na święta kupiłabym mu ten. – zaśmiała się, ja razem z nią.
- Ja jednak stawiam na ten zielony. – wzięłam wieszak do ręki.
- Dobra, to ja przeglądnę jakieś nakrycia głowy. – powiedziała i poszła do działu z ful capami.
Prezent dla jednego z najważniejszych facetów w naszym życiu już załatwiony. Ode mnie to, a od Jess to.
Hymm… co by można kupić Belli i Sivie? Albo Laurze i Tomowi? Kompletnie nie mam pomysłu…  A może jakieś dodatki do kuchni… Takie coś zawsze się przyda w domu.
Jessica zatrzymała mnie pod jednym sklepem.
-Zobacz jaka ładna. – chyba zmiękły jej kolana.
- No co prawda to prawda.
- Kiedyś sobie taką kupie. – rozmarzyła się, a ja wpadłam na pomysł. Przecież jeszcze nie kupiłam dla niej żadnego prezentu. Tylko muszę to zrobić tak, żeby nie wiedziała…  Coś się wymyśli.
Dalsze zakupy trwały jeszcze z 2-3 godzinki. Bella i Seev, dostaną to i jeszcze to. Laura i Tom to.  Maxowi postanowiłam zakupić piłkę, bo innego pomysły niestety nie miałam. Jay dostanie kufel do piwa xD i maskoteczke (3 razy większą), żeby Neytiri nie było smutno.xD



Wykończone zakupami pojechałyśmy do domu The Wanted. Była już godzina coś po 8.00 wieczorem.
- Witamy wszystkich. – powiedziałyśmy wchodząc do mieszkania z wielkimi torbami.  
-Cześć. – odezwali się Maxi Jay.
- Ale żeście sobie balowały. – podszedł do nas Nathan i przytulił każdą po kolei.
- No. A ty nic nawet nie raczysz powiedzieć, że gdzieś wyjeżdżasz. – dodałam.
- Yy… no… miałem parę spraw do załatwienia. – jakoś to wydukał.
- No ja myślę. – powiedziałam z uśmieszkiem.
- Oj… Nathan nie ładnie tak. – pogroziła mu palcem siostra.
- No co no. To jest show biznes. – wytrzeszczył oczka.
-Głodne? – odezwał się z kuchni Max.
- I to jak!  -spojrzałam na Jess.
- A gdzie tak długo byłyście? – zaciekawił się Jay.
- Taki babski wypad. – odezwała się Jessica.
-Aha, no to miejsce dla mnie by się nie znalazło. – spuścił głowę na dół Jay.
-Dobra, już nie gadajcie, tylko chodźcie się zajadać moją pizzą. – Max wygiął usta w lekki uśmieszek.
Wszyscy przysiedliśmy przy sole. Max nałożył każdemu po kawałku pizzy.
- Musze przyznać, że jest pyszna. – odezwałam się przełykając ostatniego kęsa.
- Miło mi słyszeć takie słowa od najlepszej kucharki w tym domu.
- Ja, najlepsza kuchara?!
- Tylko tobie nic się do tej pory nie przypiekło. – zaśmiał się.
- A no to może… - machnęłam ręką, a reszta się zaśmiała.
Po kolacji postanowiliśmy, że pooglądamy sobie jakieś ciekawe kreskówki lub dobry film.
- To co oglądamy? – spytali chłopaki.
- A nie wiem… włączcie może jakąś stacje muzyczną. – dodała Jess. – Chyba że macie jakiś fajny film.
- Dla nich fajny film to meczyk. – uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
-Ależ wcale że nie. – zmarszczył brwi Nath.
- Rose, masz może ochotę pooglądać sobie Tristana i Izoldę? – zaproponowała Jess. Prawdę mówiąc jest to jeden z moich ulubionych filmów.
- Mi się pomysł podoba. – przechyliłam lekko głowę.
- A może jakiś horror? – wtrącił Max z krzywą miną.
- W takim tempie to nie zdążymy żadnego filmu oglądnąć…  - powiedział Jay.
- To wy sobie może jednak mecz pooglądajcie a my pójdziemy na górę. – wstałam a za mną Jessica.
Poszłyśmy do pokoju Nathana, a od kilka lat też i mojego. Przeglądnęłyśmy jeszcze raz wszystkie prezenty. Dodatkowo pogawędziłyśmy sobie trochę i takie tam babskie sprawy. Było już coś przed 12.00 w nocy. Byłyśmy już mega zmęczone. Pożyczyłam Jess jeden z moich dresów, żeby mogła wygodnie spędzić noc. Zaprowadziłam ją  do jednego z 2 wolnych pokoi.
-Pamiętasz, że jutro musimy odebrać prezentu dla rodziców? – uśmiechnęła się Jessica.
- Musze pamiętać. – przecież mam niecne plany co do Jess. 

_________________________________________
Dumna z tego rozdziału to ja nie jestem, bo pisałam go tylko po to żeby był... ;/ 
Wiem, nudny, głupi i w ogóle, ale następny rozdział mam zamiar zrobić o wiele, wiele ciekawszy. xD


Dzisiaj znowu dzionek z Tobą.... :** Już się nie mogę doczekać. xD

Pozdrawiam wszystkich :**

Dżagodaa ;]

2 komentarze:

  1. Genialny rozdział!
    Nie gadaj takich bzdur!
    Co to ma znaczyć??
    : nudny, głupi i w ogóle?????
    Co to jest?
    On jest tak: nienudny, niegłupi i nie w ogóle!
    Mówię ci :D
    Następny... ;***
    I wenki! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ja co dam nudny i głupi ;]
    ty mi grozisz to ja też ci mogę ;P
    on jest ŚWIETNY!!
    oj już nie mogę się doczekać następnego ;D



    OdpowiedzUsuń