niedziela, 8 lipca 2012

Rozdział 12


Obudziłam się, leżąc w ramionach Nathana. Nawet nie pamiętam, kiedy zasnęłam; musiał mnie mocno sen zmulić. Próbowałam jak najdelikatniej podnieść się z łóżka, tak żeby nie obudzić chłopaka. Moje próby starania, nie przyniosły żadnego rezultatu.
- Śpij. Na pewno jesteś zmęczony. Jest dopiero 8.00.
- Już się wyspałem. – powiedział z uśmiechem na twarzy. – Z tobą to nie to co z Jay’em.
- Czyli nie chrapałam… - uśmiechnęłam się.
- W ogóle.
- To ja już pójdę uszykować coś do jedzenia.
- Pomogę ci.
Postanowiliśmy zrobić naleśniki. Podczas gdy ja robiłam ciasto, chłopak nakrywał do stołu. Kiedy śniadanie było już gotowe, Nath zrobił reszcie małą pobudkę. Włączył wieżę, która stała w salonie, na cały regulator. To podziałało natychmiastowo. Wszyscy zbiegli z góry przestraszeni, że coś się stało, jednak gdy dowiedzieli się, że specjalnie na złość zrobił im to najmłodszy kumpel, od razu na ich twarzach zawitał mały grymas.
Po śniadaniu grupa postanowiła pograć w piłkę nożną. ( Miałam w ogrodzie 3 małe boiska: do nogi, siatki i kosza. Często „wynajmują” je moi znajomi.) Ja z Laurą zostałyśmy, żeby posprzątać po śniadaniu.
- Jak się spało z Nathanem?
- Dobrze, normalnie. – zaśmiałam się. – a jak tobie z Tomem.
- Świetnie. A nie byłoby tak gdybyś zdecydowała się przyjść.
- To ja miałam przyjść? – zdziwiłam się. – Ja czekałam u Nathana, aż Tom wyjdzie z sypialni.
- A on czekał za tobą. – zaśmiała się. – Mniejsza o to. Ważne, że tego wieczoru się nie zapomni tak łatwo.
Nagle ktoś wszedł do środka. Byli to Bella z Seev’em oraz Anka.  Powiedziałam chłopakowi, że reszta jest w ogrodzie. Szybko tam pobiegł.
Położyłam szklanki na tacy, a Laura wzięła sok pomarańczowy. Chwilę później byłyśmy już w grodzie i zajęłyśmy miejsca jak to ja mówię "grzybku", czyli ogrodowej altance.
- Gracie z nami? – spytał Tom.
- A możemy zagrać… - powiedziała Laura.
- To ja do was dołączę.
- Nie trzeba. Poradzimy sobie.
- Dobra, jak chcecie.
Zajęłyśmy pozycje. Ja stałam na bramce, Anka na obronie, a Laura z Bellą na ataku. Szło nam dobrze,  jak na dziewczyny, ale było widać, że chłopaki zlitowali się nad nami.
Po wykańczającym meczu, poszliśmy napić się soku pomarańczowego, który przyniosła Laura do grzybka.
Nathan zaproponował spacer. Grupka była zmęczona, ale za to ja skusiłam się. Poszliśmy do parku. Tam usiedliśmy na drewnianej, brązowej ławeczce. Nath popatrzył mi prosto w oczy.
-  Trochę głupio mi to mówić, bo znamy się niecały tydzień, ale kocham cię. Nie wiem, jak wytrzymam bez ciebie.
- Ja chyba nie zniosę tej rozłąki... – łzy same napłynęły mi do oczu.
- Jak tylko będę mógł, przylecę do Polski.
- Ja już teraz chciałabym z tobą lecieć, ale są dwa, a raczej trzy problemy: szkoła, nie skończyłam jeszcze osiemnastu lat i … i boję się latać samolotem.
- Jakoś przełamiemy  ten twój strach. Poczekamy, za rok znajdziemy ci szkołę. Jakoś wytrzymam…
- Kocham cię.
- Nie mogę uwierzyć, że spotkało mnie takie szczęście. – powiedział i pocałował mnie.
Spędziliśmy jeszcze kilka godzin razem, potem poszliśmy do domu.
Gdy dotarliśmy wszyscy się świetnie już bawili. Laura wyprawiała imprezę pożegnalną dla The Wanted.
- Zadzwoń, do Alka i do innych znajomych. Będzie świetna impreza. – powiedział Nathan, na co trochę się zdziwiłam.
- Zadzwonić? No dobra. – wzięłam komórkę do ręki  obdzwoniłam  większość znajomych.
Przyszła  tylko połowa z nich, na czele z Alkiem.
Rzeczywiście, chłopak się nie pomylił, było lepiej niż przedtem. The Wanted zaśpiewali nawet kilka swoich piosenek.  Impreza trwała wystarczająco długo, aby większość zdążyła się upić, bo aż do 2.00 w nocy.
Zmęczeni poszliśmy do pokojów, w takim samym układzie, jak dzień wcześniej , z wyjątkiem Jay’a, który przeniósł się do Maxa, aby zwolniło się miejsce dla Belli i Sivy. 

_____________________________________________________________________________

Nie wiem, taki jakiś mi wyszedł... : /
Dedykuje go wszystkim czytającym :* bez was nie byłoby pewnie teraz tego rozdziału ;]
 
 Jak wam wakacje mijają??

2 komentarze: