Dzisiaj weszłam na bloga i co ja widzę.... 1011 wyświetleń widzę!
Dziękuje Wam strasznie za to! ;***
KOCHAM WAS ♥♥
Dziękuje za 7 obserwatorów i 30 komentarzy :***
BUŹKI DLA WAS ;*
POZDRAWIAM!
Szłam przez małą alejkę, przy której znajdował się mały
sklepik. Wstąpiłam do niego i kupiłam magazyn, żeby dowiedzieć się co dzieje
się w show biznesie. Wzięłam też moje ulubione czekoladowe ciasteczka.
W parku, na ławce
czekała już na mnie przyjaciółka. Przywitałam się z nią, a potem rozmawiałyśmy
przygryzając sobie ciasteczka.
- Jak się czujesz? – spytała Anka.
- Nawet dobrze, a jak u ciebie. – powiedziałam.
- W porządku. Dawno nie wychodziłaś chyba z domu. Chciałam
cię kiedyś wyciągnąć, aż w końcu sama zdecydowałaś się wyjść.
- Jakoś nie miałam ochoty…
- Już wiadomo kiedy przyjadą?
- Jeszcze nie…
- Yyyhym… A co u Alka?
- Nie wiem, dawno z nim nie rozmawiałam.
- To spotkaj się z nim. Przecież nie powinniście zaniedbywać
waszej przyjaźni.
- Chyba masz rację. Tylko czy będzie chciał się spotkać…
- A czemu nie. Na pewno stęsknił się za tobą.
Nagle zobaczyłyśmy Alka, idącego przez alejki parku. Anka
szybko pobiegła w jego stronę. Coś szepnęła mu do ucha. Ruszyli w moją stronę.
- Hej. -
powiedział. – Słyszałem, że
chciałaś się ze mną spotkać.
- Cześć. – ucieszyłam
się, że nareszcie go widzę. – Tak.
- To może się gdzieś przejdziemy? – zaproponował.
- Na mnie już pora, więc nie przeszkadzajcie sobie. Pa. –
pożegnała się Anka.
- Pa. – powiedziałam. – Dobra, to skoro Anka już sobie
poszła to możemy iść. Gdzie proponujesz?
- Hym… może nad jezioro? – spytał.
- Ok.
Przypomniały mi się
chwile spędzone razem z Nathanem. Idąc, odpowiadałam Alkowi na pytania, które
cała drogę zadawał mi. Szliśmy jeszcze kilkanaście minut, aż w końcu dotarliśmy
na wybrane miejsce przez chłopaka. Przysiedliśmy na mostku, żeby mieć lepszy
widok na otaczający nas krajobraz.
- On tu już nie przyjedzie, że tak się załamałaś? – spytał.
- Kiedyś, w końcu mnie odwiedzi… - wybąkałam.
- Czyli mam rozumieć, że jesteście razem…
- No tak.
- Szkoda, że ja nie
zdążyłem… - powiedział pod nosem.
- Ale na co? – zdziwiłam się.
- Czemu, ja stale to odwlekałem …? – mruczał.
- Możesz mi powiedzieć, o co chodzi?
- Chciałbym, żebyś coś wiedziała… Muszę ci to powiedzieć,
nawet jeżeli, mnie znienawidzisz…
- Co wiedziała? No mów, a nie trzymasz mnie w niepewności…
- Bo ja cię… ja cię… kocham. – niemalże szepnął.
Zbił mnie z pantałyku tym pytaniem. Chwile to potrwało zanim
cokolwiek powiedziałam.
- I co ja mam teraz zrobić? – zamyśliłam się na głos.
- Ja… ja zrozumiem, jak nie chcesz już mnie widywać.
- Ale ja chce się z
tobą spotykać, ale zrozum, ja mam już kogoś i bardzo go kocham, mimo że
jesteśmy daleko od siebie… - starałam się powiedzieć to tak, żeby zrozumiał. –
Do dlatego tak się zdenerwowałeś, jak zobaczyłeś go w moim domu…
- No tak, ale wiedziałem, że już jest za późno. A chce tylko
twojego szczęścia…
- Czy to zawsze ja mam trudne życie… - wyjąkałam na głos.
- Przepraszam, chyba już pora na mnie. – powiedział i zaczął
już wstawać.
- Nie, błagam cię, zostań. – złapałam go szybko za rękę.
- Jesteś pewna?
- Tak. Ale nie jesteś
już zły na Nathana?
- Ja? Jestem na niego wściekły.
- Aż tak go nienawidzisz??
- powiedziałam smutno.
- Tak, bo jest chyba lepszy i szybszy w okazywaniu uczuć. –
było widać, że mój przyjaciel jest wściekły, ale ja śmiałam się jak głupia do
sera.
Żartowaliśmy sobie, tak jak kiedyś. Siedzieliśmy nad
jeziorem, aż do godziny 18.00.
***
Siedziałam już, a raczej leżałam pod kołdrą w moim pokoju,
oglądając jakiś film. Musiałam przemyśleć kilka pytań, które zadał mi Alek, na
moście, czy jestem pewna, że dobrze mi z nim, czy warto tak cierpieć.
Z punktu widzenia Alka
Ja pierdziele. Co ja narobiłem… Może mogłem tego nie mówić?
No dobra, stało się to się już nie odstanie. Może nawet dobrze, że wie.
Cholera jasna – co za
gnojek. Przyjechał se raz do Polski i już musiał się koło laski zakręcić. Nie
zabraniam mu, ale czemu Rose!? Jaki ja
jestem głupi! Tyle czasu zmarnowałem. Pieprzony koncert.
Po pokoju rozległ się sygnał telefonu.
- Co chcesz? – spytałem Roberta.
- Grasz? – odpowiedział.
Trochę się zastanawiałem zanim odpowiedziałem.
- No dobra, co będę tu robił… - powiedziałem kumplowi. Musze jakoś przestać
o tym wszystkim myśleć.
- Okej. To o 20.00. na boisku.
- Siema.
Było już wpół do. Założyłem dres (coś w tym rodzaju). W razie czego uszykowałem
jeszcze piłkę do nogi, gdyby chłopaki nie wzięli.
Stałam przed ołtarzem w pięknej, białej sukience. Trzymałam
skromny bukiet fiołków, moich ulubionych kwiatów. Stałam tak kilka minut, będąc
punktem obserwacji weselnych gości. Nie miałam nawet "zielonego pojęcia" za kogo
wychodzę, pana młodego nie było przy mnie.
Szybko podniosłam głowę do góry, aby wyrzucić z siebie te
„marzenia”. Powtarzałam sobie „to tylko bardzo dziwny sen”.
Była godzina 10.00. chłopacy mieli odjechać o
15.00, czyli zostało nam, niespełna pięć godzin razem. Przebrałam się, szybko
zbiegłam na dół i zadzwoniłam do pizzerii, prosząc o dwie pizze: jedną z salami
i warzywami, a drugą tylko z warzywami.
Minęła godzina. Zadzwonił dzwonek, domyśliłam się kto to
może być. Wzięłam więc mój portfel i poszłam do głównego wyjścia. Pizzy były
bardzo ciepłe, dobrze, bo jak na razie zeszły tylko dziewczyny, a chłopacy
nadal smacznie spali, z tego co powiedziały mi kuzynki. Podczas gdy nie było
jeszcze wszystkich na dole, wzięłyśmy się do roboty, aby trochę usprzątać
mieszkanie po imprezie. Pół godziny później zeszła grupa The Wanted. Naprawdę
nie widziałam ich jeszcze tak zmarnowanych, jak teraz.
Po przekąsce chłopacy zaczęli się pakować, co zajęło im
niecałą godzinę.
Gdy byli już poszykowani do wyjazdu, zeszliśmy do salonu i
usiedliśmy na ogromnej, skórzanej sofie, w kształcie półksiężyca. Z każdą
minutą przybywało nam na myśl mile spędzone razem chwil.
Byliśmy już wszyscy na lotnisku.To był "koniec". Nadszedł czas, w którym trzeba było się pożegnać.
- Pa kochanie. – powiedział smutno. – Będę strasznie
tęsknić.
- Ja za tobą też. – wyjąkałam i szybko go pocałowałam na
oczach wielu innych dziewczyn, które pewnie oddałyby wszystko, byle tylko
spędzić tak miłe chwile.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. – utuliłam go, a on jeszcze raz pocałował
mnie.
- Kocham cię. – powiedziała do Sivy Bella.
- Ja ciebie też, będę tęsknił. – odparł.
- Będę tęsknił za tobą piękna. – powiedział Thomas.
- Kocham cię. – rzuciła Laura.
- Cześć, do zobaczenia. Będzie nam was strasznie brakować do
następnego spotkania. – jęknęłyśmy.
- Nam też. Pa. – pomachali nam na pożegnanie The Wanted.
Szli już do samolotu z dwoma ochroniarzami, a wokół nich
roiło się od Polskich fanek.
Na dworcu, ogarnięte przez rozpacz o mały włos nie
pomyliłyśmy pociągów.
W domu byłyśmy coś po 19.00. Nadal nie mogłam przyzwyczaić
się do mojego… jakby to powiedzieć, „poprzedniego życia”. Nie obchodziło mnie
nawet co robiła, gdzie była moja kuzynka, która została u mnie do jutrzejszego
dnia. Poszłam wziąć prysznic, a potem wskoczyłam do łóżka, wpatrując się w
wyświetlacz aparatu, którym zostały upamiętnione piękne chwile z przed kilku
dni.
Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jak poznam "tego jedynego". Teraz nie boję się, że go stracę. Boję się po prostu, że nie spotkam takiej osoby jak ON - chłopak, który od teraz jest dla mnie całym moim życiem i nie umiem bez niego żyć.Po prostu - TE OCZY, TE WŁOSY, TE RUCHY, TEN UŚMIECH, TO SPOJRZENIE - TEN ON! Jednym słowem KOCHAM go!
Obudziłam się, leżąc w ramionach Nathana. Nawet nie
pamiętam, kiedy zasnęłam; musiał mnie mocno sen zmulić. Próbowałam jak
najdelikatniej podnieść się z łóżka, tak żeby nie obudzić chłopaka. Moje próby
starania, nie przyniosły żadnego rezultatu.
- Śpij. Na pewno jesteś zmęczony. Jest dopiero 8.00.
- Już się wyspałem. – powiedział z uśmiechem na twarzy. – Z
tobą to nie to co z Jay’em.
- Czyli nie chrapałam… - uśmiechnęłam się.
- W ogóle.
- To ja już pójdę uszykować coś do jedzenia.
- Pomogę ci.
Postanowiliśmy zrobić naleśniki. Podczas gdy ja robiłam
ciasto, chłopak nakrywał do stołu. Kiedy śniadanie było już gotowe, Nath zrobił
reszcie małą pobudkę. Włączył wieżę, która stała w salonie, na cały regulator.
To podziałało natychmiastowo. Wszyscy zbiegli z góry przestraszeni, że coś się
stało, jednak gdy dowiedzieli się, że specjalnie na złość zrobił im to najmłodszy
kumpel, od razu na ich twarzach zawitał mały grymas.
Po śniadaniu grupa postanowiła pograć w piłkę nożną. (
Miałam w ogrodzie 3 małe boiska: do nogi, siatki i kosza. Często „wynajmują” je
moi znajomi.) Ja z Laurą zostałyśmy, żeby posprzątać po śniadaniu.
- Jak się spało z Nathanem?
- Dobrze, normalnie. – zaśmiałam się. – a jak tobie z Tomem.
- Świetnie. A nie byłoby tak gdybyś zdecydowała się przyjść.
- To ja miałam przyjść? – zdziwiłam się. – Ja czekałam u
Nathana, aż Tom wyjdzie z sypialni.
- A on czekał za tobą. – zaśmiała się. – Mniejsza o to.
Ważne, że tego wieczoru się nie zapomni tak łatwo.
Nagle ktoś wszedł do środka. Byli to Bella z Seev’em oraz
Anka. Powiedziałam chłopakowi, że reszta
jest w ogrodzie. Szybko tam pobiegł.
Położyłam szklanki na tacy, a Laura wzięła sok pomarańczowy.
Chwilę później byłyśmy już w grodzie i zajęłyśmy miejsca jak to ja mówię "grzybku",
czyli ogrodowej altance.
- Gracie z nami? – spytał Tom.
- A możemy zagrać… - powiedziała Laura.
- To ja do was dołączę.
- Nie trzeba. Poradzimy sobie.
- Dobra, jak chcecie.
Zajęłyśmy pozycje. Ja stałam na bramce, Anka na obronie, a
Laura z Bellą na ataku. Szło nam dobrze,jak na dziewczyny, ale było widać, że chłopaki zlitowali się nad nami.
Po wykańczającym meczu, poszliśmy napić się soku
pomarańczowego, który przyniosła Laura do grzybka.
Nathan zaproponował spacer. Grupka była zmęczona, ale za to
ja skusiłam się. Poszliśmy do parku. Tam usiedliśmy na drewnianej, brązowej
ławeczce. Nath popatrzył mi prosto w oczy.
- Trochę głupio mi to mówić, bo znamy się niecały tydzień, ale kocham cię. Nie wiem, jak wytrzymam bez ciebie.
- Ja chyba nie zniosę tej rozłąki... – łzy same napłynęły mi
do oczu.
- Jak tylko będę mógł, przylecę do Polski.
- Ja już teraz chciałabym z tobą lecieć, ale są dwa, a
raczej trzy problemy: szkoła, nie skończyłam jeszcze osiemnastu lat i … i boję
się latać samolotem.
- Jakoś przełamiemyten twój strach. Poczekamy, za rok znajdziemy ci szkołę. Jakoś
wytrzymam…
- Kocham cię.
- Nie mogę uwierzyć, że spotkało mnie takie szczęście. – powiedział i pocałował mnie.
Spędziliśmy jeszcze kilka godzin razem, potem poszliśmy do
domu.
Gdy dotarliśmy wszyscy się świetnie już bawili. Laura
wyprawiała imprezę pożegnalną dla The Wanted.
- Zadzwoń, do Alka i do innych znajomych. Będzie świetna
impreza. – powiedział Nathan, na co trochę się zdziwiłam.
- Zadzwonić? No dobra. – wzięłam komórkę do ręki obdzwoniłam większość znajomych.
Przyszłatylko połowa
z nich, na czele z Alkiem.
Rzeczywiście, chłopak się nie pomylił, było lepiej niż
przedtem. The Wanted zaśpiewali nawet kilka swoich piosenek.Impreza trwała wystarczająco długo, aby
większość zdążyła się upić, bo aż do 2.00 w nocy.
Zmęczeni poszliśmy do pokojów, w takim samym układzie, jak
dzień wcześniej , z wyjątkiem Jay’a, który przeniósł się do Maxa, aby zwolniło
się miejsce dla Belli i Sivy.