10 maja 2020r.
Z punktu widzenia Rose
Przez ostatnie dni wiele przeszłam. Mam coraz to mniej sił. Cieszę się, że mam tak wielu przyjaciół, na których mogę polegać.
Przed chwilą rodzice zakończyli odwiedziny, ponieważ teraz mój czas zajęty
był dla Nikoli.
Pielęgniarka dała mi ją na ręce.
Jak na razie nie przypomina nikogo, podobieństwo jak zwykle
z czasem samo przyjdzie.
- Moja malutka Nikolka. Moja Nel. Wiesz jak bardzo cię
kocham…? – dziecko marszczyło oczka. Jest taka prześliczna. Szkoda tylko, że
mój stan nie jest zbyt ciekawy.
Ma króciutkie jasne włoski. Jak na razie jej oczy są
niebieskie. Jeśli się nie zmienią, będą to moje oczy. Waży 3,210g. Mierzy 57cm.
Jej rączki są takie malutkie.
Właśnie ściska mój palec. Czuję jak przeszywa mnie miły
prąd. Czuję, że mnie kocha.
*
W dzienniku została mi ostatnia kartka. Muszę ją zapisać.
Czuje, że to koniec
Nel. Dziękuje Ci za to, że mogłam Cie zobaczyć, że mogłam Cie przytulić.
Jesteś taka śliczna.
Od razu mówię, że po tatusiu. Przed Tobą całe życie. Zaopiekuje się Tobą ciocia
Laura. Wiem, że tego bardzo chce. Kocha Cie. Kocha Cie, tak jak ja i tata.
Przekaż tatusiowi, że
jest dla mnie wszystkim o czym zawsze marzyłam.Powiedz ciociom i wujkom, że też ich kocham. Byli dla mnie wszystkim, jak jedna wielka rodzina.
Jeśli będziesz mnie
potrzebować spójrz w niebo. Ja tam będę i będę Cie wysłuchiwać. Tata wie, jak
bardzo ja lubiłam w nie patrzeć.
Przekaż dziadkom, że Ich
również bardzo kocham. To w końcu i dzięki nim przyszłaś na świat.
Już nie mam sił więcej
pisać, więc dodam tylko jedno zdanie, które musisz zapamiętać:
„Warto wierzyć w to co się kocha, bo
niemożliwe nie istnieje”
Kocham Was tak mocno…
<3
Nie zapomnijcie o
mnie.
Do zobaczenia Nel. :**
Schowałam dziennik na dno torby, a w zamian wyciągnęłam małą
książeczkę . Był tam „Hymn o miłości” Św. Pawła.
Ktoś w tym momencie wszedł do mojej sali.
Ten ktoś, to mój mąż.
- Co robisz? – spytał.
Ja zaczęłam cytować.
- „…Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje.
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje.
(…)
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.”
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.”
Mąż przytulił się do mnie.
- Kochasz mnie jeszcze? – spytałam.
- Jesteś dla mnie najważniejszą osobą w życiu! Nie widzę go
bez ciebie! Nie wyobrażam sobie tak żyć! Kocham cie Rosalie Sykes. – pocałował
mnie delikatnie.
- Mój najukochańszy mąż na świecie… Żadna kobieta nie ma
takiego. – powiedziałam, a moje oczy wzebrały potok łez. – Kocham cie tak
bardzo mocno.
Z punktu widzenia Laury
Jest mi tak ciężko. Czemu Bóg wybrał właśnie ją. Rose nie
zasługuje na to, żeby tak cierpieć. Zbliża się 20.00.
Rose mogła liczyć na naszą paczkę w każdej chwili. Prawda jest taka, że każdy jest tu codziennie, jednak z nas wszystkich w najgorszym stanie jest Nathan i matka Rose.
Tak strasznie mi ich żal. Boję się o nich. Ostatnio nie
śpią za wiele, można powiedzieć, że prawie wcale.
Nagle zobaczyłam kogoś idącego przez korytarz.
Czy to Rose?!
Tak to ona!
Ale jakim cudem…
- Co??!! Rose!!!! Tylko nie to!!! Nie rób nam tego!! –
zaczęłam krzyczeć i płakać. Nie zważałam uwagi na to, czy ktoś patrzy się na
mnie czy nie.
Nigdy nie pomyślałam, że mogę obawiać się tego jednego.
Nigdy nie chciałam widzieć w taki sposób moich przyjaciół,
moją rodzinę!
Jak to mogło się stać!
- Laura! Co jest??! - Tom złapał mnie za rękę. Ja zaczęłam płakać i wtuliłam się w niego.
Jestem pewna, że reszta jest lekko zszokowana, ale nie jestem w stanie powiedzieć im dlaczego tak się zachowuje.
- Laura. Już jest wszystko porządku. Już nic mnie nie boli.
– powiedziała Rose uśmiechając się.
-Nieee!!!! Rose!!! To nie może być prawa!!! To tylko
cholerny sen, z którego zaraz się wybudzę! – momentalnie oderwałam się od męża i pobiegłam do pokoju, w
którym leżała moja kuzynka.
Reszta była tuż za mną.
Wokół jej łóżka znajdowało się pełno lekarzy.
Po kilku minutach odeszli.
- Przykro mi. – powiedział lekarz. – Nie udało nam się jej
uratować.
Wszystkim odebrało mowę, mnie było stać tylko na płacz, a
Nathan po tych słowach wybiegł z sali.
- Nathan nie!!! -
krzyknęła za mężem Rose, którą słyszałam już niestety tylko ja… chwilę potem
zniknęła.
Nagle obok mnie pojawiła się Kate.
- Radzę ci ratować Nathana, bo ma złe myśli… - powiedziała,
a ja zaczęłam go szukać.
Koniec części 2.
_______________________________________________
Odpowiadam na jeden z komentarzy ( nie wiem jak do Ciebie mówić, więc niestety muszę tak to napisać ;/ )
Oczywiście, że nie jestem zła :) Masz w 100% rację, tylko, że w tym problem, że nie miałam pomysłu na to, żeby wkleić gdzieś resztę... :C Tylko na tyle było mnie stać.. :/
Cieszę się, że ktoś zwraca mi uwagę. ;D Zawsze się to przydaje do pisania kolejnych rozdziałów. ;]
A co do 48....
Przyznam, że nie wyszedł mi... :/
Starałam się, ale to jednak nie dla mnie... :P
Trochę smutno, ale co zrobić. Miałam takie plany, już od początku zanim pisałam rozdziały o ciąży.
A to o 'Hymnie do miłości' zaczerpnięte z filmu "Anna German" - nie wiem czy ktoś kojarzy...? :)
Nie miałam co napisać, więc pomyślałam o tym... :)
Jeszcze raz dziękuje za komentarze!! <3