Z punktu widzenia Laury
Minęło kilka tygodni od narodzin Nikoli. Jak na razie mała
mieszka u mnie. Nathan nie ma do niczego głowy, nie występuje z chłopakami, ale
stara się choć raz dziennie odwiedzić córkę. Rozumiem, że jest załamany, ale
nie powinien jej zaniedbywać. Nie powiem, bo jest coraz lepiej. Nie wspominam
już o tym, że w pierwszym tygodniu do nikogo nie potrafił się odezwać, był
strasznie załapany, jednak nie tylko on.
Zaproponowałam Nathanowi, aby na drugie imię Nikoli dać
Rosalie. Zgodził się.
Cały ten czas rozmawiam z Rose, o czym wie tylko Tom i
Bella. Ciągle trwa przy Nathanie i Nikoli.
- No chodź do mnie moja malutka. – powiedziałam wyciągając
Niki z łóżeczka.
-Tak bardzo chciałabym ją potrzymać. – odezwała się Rosalie.
Strasznie jest mi jej żal. Za każdym razem chce mi się
płakać.
-Przykro mi Rose. – odzywam się ze łzami w oczach.
Kilka minut później
-Nikola ma gościa! – krzyczy Tom, wchodząc po chwili z
Nathanem do pokoju.
-Zobacz kto do ciebie przyszedł. – uśmiecham się do małej i
powierzam ją w ręce ojca.
- Witaj córeczko. – mężczyzna trzyma ją na rękach. Za każdym
razem, gdy Nath to robi, Rosalie podchodzi i przytula się do nich. Wiem, że
Nate czuje jej obecność. To znaczy domyślam się, ale widzę to. Widzę to po
wyrazie jego twarzy, po zachowaniu, po prostu widzę.
-Tak bardzo was kocham. – mówi Rose, jednak tylko ja słyszę
te słowa.
- Dzisiaj mała ma lekarza. – przypominam sobie po chwili.
-Idziesz z nami? – pytam Nathana.
- Tak. – odpowiada.
- A może macie ochotę potem wpaść do Kaneswaranów? – wypala
z pytaniem Tom.
- Tak, to bardzo dobry pomysł. Chyba dawno się z nimi nie
widziałeś. – mówię do Nathana.
- Jakoś nie mam ochoty.
-Ale oni się ucieszą jak cie zobaczą. – Tom klepie go po
ramieniu. – Laura ma cię błagać?
- Dokładnie! Będę nalegać tak długo, dopóki się nie
zgodzisz! - uśmiecham się, żeby choć trochę mu zależało.
- No dobrze, ale tylko na chwilę. – odpowiada Nate.
U lekarza
-Mała na obecną chwilę rozwija się prawidłowo, nie ma
żadnych zastrzeżeń co do jej zdrowia. odpowiada pani doktor po dokładnym
zbadaniu Nikoli.
- Cieszymy się bardzo. – odpowiadam w imieniu swoim i
Nathana.
- Kolejnym razem wizyta będzie już w domu.
- Dobrze, dziękujemy. – uśmiecham się.
- Do widzenia. – odpowiadamy i wychodzimy z gabinetu.
- I jak? Mała zdrowa? – pyta Tom.
- Oczywiście! – uśmiecham się. – A co do małej… Jesteś już w
stanie się nią zaopiekować? – pytam Nathana.
- Tak, jestem. Nie chcę, żebyście mieli dodatkowe problemy
na głowie. – odzywa się.
- Ale to żaden kłopot.
–Kocham ją, więc mogę spędzać z nią 24 godziny na dobę. Mi to nie
przeszkadza. – odzywam się.
Wiem, że Nathan jest jej prawdziwym ojcem i to przy nim
powinna być, ale odkąd mam obowiązek opiekować się moją chrześnicą, córką mojej
siostry, nie chcę jej stracić.
Spytałam się Nathana tylko dlatego, bo im dłużej będzie przy
mnie, tym trudniej będzie mi się pogodzić z tym że nie ma jej już z nami. Wiem,
że będę mogła odwiedzać ją codziennie, ale to przecież nie to samo.
- Laura, ja to wiem, ale jestem jej ojcem, dlatego
powinienem się nią zajmować. Muszę dać radę. Jednak mam nadzieję, że będę mógł
liczyć na waszą pomoc.
- Stary! Na nas możesz liczyć! -mówi Thomas. – Kochamy Nikolę jak własne
dziecko.
- Dzięki. – Nath pozwala sobie na lekki uśmiech.
U Kaneswaranów
Gdy weszliśmy do mieszkania Belli para od razu uściskała
przyjaciela. Nie widzieli się chyba od pogrzebu Rose.
Tiago stawia już samodzielne kroki na widok czego Rose
bardzo się ucieszyła.
- Mój zdolny chrześniak!
- Moja chrześniaczka będzie tak samo zdolna! – śmiejemy się.
- Czy Rose tu jest? – pyta Bella.
Byłyśmy same w pokoju, więc mogłam jej powiedzieć.
- Tak, zawsze jest przy małej lub Nathanie. – uśmiecham się
do przyjaciółki.
-Strasznie za nią tęsknie. – mówi ze łzami w oczach Bell.
- Ja za wami też. – odpowiada Rose. – Bardzo chciałabym,
żebyście mnie poczuli.
- Rose mówi, że ona też tęskni. – przekazuje.
Bella uśmiecha się. Wkrótce potem bierze małą czule na ręce.
- Twoja mama była wspaniała. Gdyby nie ona, nie byłoby tu
teraz nas, ciebie. To wszystko dzięki niej! Nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego
ona?! Dlaczego ty Rose musiałaś zachorować?!
Rosalie podchodzi do kuzynki i dotyka jej policzka.
-Los tak chciał. Dziękuje ci, że zawsze we mnie wierzyłaś.
Dziękuje wszystkim.
Kilkanaście dni
później
Z punktu widzenia Nathana
Idę otworzyć drzwi. Z pewnością jest to lekarka.
- Dzień dobry!- przywitała się młoda kobieta.
- Witam. Zapraszam. – także się uśmiechnąłem, żeby nie było,
że jestem niemiły czy coś.
- Jak mała…
-Nikola.
- O właśnie, Nikola? – uśmiecha się, a ja prowadzę ją do
pokoju.
- Myślę, że dobrze, na szczęście nie płacze za często, gdyby
było odwrotnie nie dałbym sobie rady. – przyznaję. – Ale mam dobrych
przyjaciół.
- To najważniejsze. Przykro mi z powodu żony.
- Może pani myśli, że jestem niemiły albo gorzej, ale proszę
mi uwierzyć, że odkąd to się stało nie mam chęci do życia.
- Ale dlaczego? Przecież ma pan córkę. Z pewnością jest
śliczna po matce. – uśmiecha się kobieta.
– To powinno panu dodawać siły.
- Tak, urodę odziedziczyła po niej. Z resztą bardzo mi ją
przypomina. – uśmiecham się.
- Tu jesteś Nikola. – lekarka podnosi małą. – Twój tatuś ma
wielkie szczęście.
Uśmiecham się, chyba sam do siebie. I kto by pomyślał, że
dzięki tej kobiecie. To ona przekonała mnie, że mam ogromny „Cud”. Jestem nawet
Jego ojcem.
*
-Bardzo pani dziękuje. – uśmiecham się do kobiety.
- Nie ma za co. –
odpowiada tym samym. – Może przejdźmy na „ty”. Margaret. – podaje mi dłoń.
- Nathan. A może ma pa… to znaczy masz może ochotę na kawę?
– nie wiem co mi strzeliło do łba.
- Nie chcę się narzucać.
- Ależ skąd. To dla mnie przyjemność.
- No dobrze. – kobieta zgada się.
Z punktu widzenia Laury
-Laura! – krzyczy Rose.
- Coś się stało? – dziwię się.
- Jestem okropnie wściekła! – burzy się kuzynka.
Rzeczywiście. Jest wściekła. Po duchach widać to dwa razy wyraźniej. Nie
polecam nikomu takiego widoku.
- Błagam cię Rose. Ochłoń trochę, bo chyba nie zasnę w nocy.
– proszę.
- Co?! Mój mąż zaczyna randkować z inną, a ty każesz mi
ochłonąć?! – krzyczy.
Jest gorzej niż było.
- Ale Nathan? – dziwię się. - Skąd taki wniosek?
- Jest u niego ta lekarka! Obiecuję, że do bliższego
kontaktu nie dojdzie! – wścieka się.
- Rose! Proszę cię! Lepiej mnie wysłuchaj! – błagam, żeby
została. – Chcesz, żeby Nathan do końca życia był nieszczęśliwy?
- NIE!
Rose zaczyna tłuc szklanki.
- Oszczędź je, błagam! – proszę, aby nie zniszczyła więcej
wyposażenia kuchennego.
- Laura! Musisz coś zrobić, żeby więcej się nie spotkali!
- Ale Rose! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Powiedz mi…
Chcesz, żeby Nathan był cały czas smutny, samotny, nie miał nikogo, kto mógłby
okazać mu trochę wsparcia… - zaczynam wymieniać.
- Ma was!
- Rose! Ja cię nie poznaje! W życiu nie pozwoliłabyś na to,
żeby cierpiał! Ogarnij się, albo już nigdy ich nie zobaczysz! Poproszę o pomoc
Katherine. Obiecuję ci to! Więc lepiej radze ci to wszystko przemyśleć!
Dziewczyna zniknęła. Trochę boje się. Dlaczego musiałam tak
na nią nakrzyczeć!?
Bezbronna siadam na kanapie podpierając się rękami. Z oczu
zaczynają płynąć mi łzy.
- Co się stało? – Tom wbiega do pokoju. – Dlaczego wszystko
jest potłuczone?!
- Rose! Boje się!
- Ale co ona chce zrobić?!
- Nigdy taka nie była, boje się, że zrobi coś głupiego…
Mąż przytula mnie.
- Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. – odpowiada.
___________________________________________
Witam wszystkich, którzy nadal czytają tego bloga, pomimo baaaaaardzo długiej przerwy. Jakoś nie miałam weny, nie było też czasu, bo nowa szkoła i wgl. :/
Mam nadzieje, że nie jest najgorzej, bo wydaje mi się, że trochę z wprawy wyszłam. :P
No cóż...
ilość rozdziałów u 3 części zależy tylko od tego, czy będzie to ktoś czytał, czy też nie... Jeżeli opowiadanie będzie się cieszyć większym powodzeniem napisze więcej rozdziałów, mam już nawet fabułę przemyślaną do końca opowiadania. :D
Jeszcze raz dziękuje wszystkim wytrwałym <3
zaskoczyłaś mnie :P
OdpowiedzUsuńale się cieszę ;D
świetny rozdział ;*
mam nadzieję, że wiem co bd dalej xdd
weny ♥
szczerze to nie sądziłam, że w ogóle znowu zaczniesz pisać :P ale to dobrze :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, na kolejne świetne rozdziały, takie jak ten :)